D’Irlisz Köhnutt i jej mężowi. Gdy Gizella zapytała, dlaczego to czyni, rzekł zjeżając gniewnie brwi:
— Mam wrażenie, że jest to żmija, ona będzie stale gryzła nam serca. Zbadałem i wiem na, pewno, że to intrygi Karoliny doprowadziły do tej okropnej tragedji... Ona ułatwiała Rogerowi spotkania się z tamtą, i podniecała jej ambicje zbyt wygórowane...
Cesarz wiedział, że Idań pamięta wybornie czas wielkiego powodzenia w świecie dworskim pięknej greczynki Zuczary... Echo odległe powróciło w mury Idania, więc cesarz cierpiał, nie mogąc znaleźć zapomnienia nawet w nadmiernej, aż do upadku sił, pracy. Posiwiały mu włosy, oczy jego straciły blask dawny, postarzał się szybko. Najbardziej jednak ubolewał nad Gizellą, wiedząc, wyczuwając to teraz, że jej męka, nieokazywana nikomu, przechodzi już ludzką miarę.
A oczy Gizęlli wypłakały nad sarkofagiem Rogera, w krypcie grobów cesarskich, wszystkie łzy, zda się krew z serca spłynęła zupełnie i pozostało jej tylko tyle mocy, aby nie dać się zabić rozpaczliwej pustce, bo tam czyhał na nią obłęd. Opuściła Idań i zaczęła odbywać dalekie, po całym świecie, podróże. Ale wszędzie bawiła najwyżej parę dni i znowu jechała dalej. Po roku powróciła na Rekwedy. Z Odölöd przejeżdżała do Doken, odwiedzając niekiedy ruiny w Awra Rawady. W tym czasie zmarł wysłużony latami burgrabia Tolomed. Gizella rozkazała pochować go w podziemiach kaplicy, gdzie w ciągu długich wieków składano szczątki rodziny Wenuczych. Ale w Awra Rawady była druga kaplica, mauzoleum, kryjąca zwłoki bohatera Swena... Ten kurhan gruzów pozostał nietknięty, jeno z biegiem lat zaniosło go piaskiem i porastały na nim kwiaty polne, odnawiając się w swoich barwach tęczowych co wiosnę. A w zamku, w pokojach Swena nic się nie zmieniło. Pozostawały na swych miejscach wszystkie portrety i rzeźbione popiersia królowej, nawet biurko zarzucone drobnemi jej podobiznami było na swojem miejscu. Gdy niestało Tolomeda, jakaś ręka tajemnicza, wypełniając nadal jakby wolę ostatniego z Wenuczych, kładła u stóp portretu królowej w komnacie Swena białe, świeże róże...
Jak ongiś w Arwji Gizella odbywała częste i długie wycieczki po wsiach rekwedzkiich, zachodząc do chat wieśniaczych; wśród nich miała wielu starych znajomych. Witano ją tam całem sercem, ze czcią najwyżczą. Gdy pasterze ujrzeli w polu zdaleka czarną, szczupłą postać królowej, biegli ku niej radośnie, niosąc jej w darze polne kwiaty, które tak bardzo lubiła. Nieraz w otoczeniu pasterzy siadała przy ognisku, gdzie znajdowali ją jej przyjaciele, za-
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/161
Ta strona została przepisana.