czuwa nad niemi jej serce i chmury rozprasza jej tchnienie... Ale czy znajdzie się ktoś taki wielki, pełen umiłowania, kto stanie się nowym duchem narodu, gdy cienie Swena i królowej spotkają, się na jasnym szlaku wieczności?...
Cyganka umilkła i spuściła głowę. Smutek bezdenny był na jej bolesnej twarzy, łzy wielkie spadały z pod przymkniętych powiek na cekiny — i kilka monet złotych, świecących pancerzem na jej jaskrawym staniku.
Gizella patrzyła na nią uważnie, wzruszona jej pieśnią, poczem zasunąwszy głębiej na czoło czarny woal, podeszła do cyganki i spytała cicho:
— Kto nauczył ciebie takiej dziwnej pieśni?
— Dziwnej?!... — krzyknęła cyganka patrząc z pod oka dziko i strasznie... Wszak to pieśń o królowej Gizelli i o bohaterze Swenie. Któż nie kocha królowej i któżby nie wiedział o Swenie, orle z Awra Rawady?... Kto nie wierzy w ducha bohatera Swena?... on żyje wśród narodu i czuwa, szeptała ciszej, a gdyby... gdyby królowej nie stało i znowu źle było, duch jego ukaże się i przemówi... przemówi!... zobaczysz! — zawołała groźnie.
— Jakie jest twoje imię?... — spytała Gizella.
— Moje imię?... Rewita...
Oczy królowej zasłoniły się powiekami.
Cyganka usiadła, pochyliła nisko głowę, twarz oparła na dłoni, zaczęła mówić szorstko, prędko.
— Nazywają mnie obłąkaną. A komuby się rozum nie pomieszał, gdyby patrzył na runięcie baszty?... — Tu zginął ukochany bohater?! Od tej godziny... zawsze... zawsze... jak słońce zachodzi...
Wtej chwili cyganka zerwała się gwałtownie i chwyciła rękę królowej.
— Powróżę tobie!
— Nie! Nie! — krzyknęła Gizella.
— Boisz się? Czego?...
Rękę królowej zatrzymała, ścisnąwszy silnie, i utkwiła w jej białej dłoni czarne, martwe oczy. Ale wzrok jej był tak obłędny i tak przejmujący zgrozą, że Gizella znowu szarpnęła ręką. Cyganka jej nie puściła.
— Nic mi nie powiesz, ReWito, straszniejszego nad to, co mnie już w życiu spotkało.
— Nie! Jeszcześ nie dobiegła końca! — krzyknęła cyganka. — A koniec twój, jako płaczącej brzozy, gdy piorun uderzy w nią ciosem straszliwym... Co to?... Co ty za znaki masz na swojej dłoni?... Ta linja...
Nagle odepchnęła od siebie rękę Gizelli, patrząc na nią z przestrachem.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/164
Ta strona została przepisana.