Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/166

Ta strona została przepisana.

w atłasach i koronkach, Gizella wpatrywała się uporczywie w ten posąg — boleści i widziała w nim niejako swoją własną duszę, zastygłą już we łzach, wyrzeźbioną do najsubtelniejszych rysów ostrzem cierpienia, brutalnej męki. Jak codzień, tak i teraz postać płaczącej Niobe przypomniała jej tragiczne chwile zgonu i pogrzebu Rogera, kiedy już duszą była umarła i tylko małą cząstką życia snuła się jeszcze wśród ludzi. Posąg przypomniał jej Rekwedy i... gruzy na wiszarze w Awra Rawady, gdzie największy urok jej życia rozwiał się w jednej sekundzie, gdzie serce swe kobiety miłującej złożyła tam na kurhanie obsypanym polnymi kwiatami. Nie oczekiwała już większego ciosu w życiu, a oto i on nadszedł, by zabić serce matki... Wspomnienia te i myśli już nie burzyły jestestwa jej, jak dawniej, i nie huczały w niej, jak gromy. Serce i mózg miała tak bardzo obolałe, że ani tragiczne obrazy przeszłości, ani spojrzenie w czarny odmęt, jutra nie budziły w niej żadnego uczucia, któreby targnęło jej nerwy. Wpatrywała się w przesmutną postać płaczącej Niobe i snuła swe myśli, jak szare rwące się pasemko, wiedząc, że niczego już spodziewać się w życiu nie może i w nic już wierzyć nie będzie zdolna.
W pewnej chwili cesarzowa, usłyszawszy szmer w sąsiedniej komnacie Inary, wezwała wierną swą towarzyszkę do siebie. Hrabina usiadła obok łoża nawprost posągu.
— Nie mogę sypiać — rzekła Gizella. — Powiedz mi, Inaro, dlaczego żaden ból nie jest mi w życiu oszczędzonym, żaden cios? Musiałam się jeszcze dowiedzieć o tak potwornej niegodziwości Karoliny. Wszak wiesz, droga, że się ona podaje za córkę moją i Luizela arwijskiego?... Taką potwarz rzuca na mnie i taką obelgę na zmarłego króla...
— Za twoje złote serce dla niej i za opiekę. Ale nie myśl najmiłościwsza pani o tej żmiji, nie godna jednej chwili twego bólu. Unosi ją dzika ambicja, chce uchodzić za cesarską wysokość. Karolina mści się za wydalenie jej z Sustji, a teraz rozwodzi się z mężem, hrabia D‘Irlisz zapewne nie podziela pretensyj swej żony, zbyt ryzykownych.
— Gdy ją brałam na wychowanie, ostrzegał mnie Luizel przed następstwami tego kroku... i jasnowidząca była księżna matka przed swoją śmiercią...
Cesarzowa smutnie zwiesiła głowę.
— Jedna omyłka życiowa brata mego Jana Luisela wywołała drugą, moją i, może rzucić niecne oszczerstwo na imiona moje i króla Arwji, gdy już żyć nie będziemy. Tymczasem Karolina nie śmie jawnie występować, więc rozsiewa, swoje kłamstwa pokryjomu.