Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/174

Ta strona została przepisana.

W jednej sekundzie wiedziano wszystko. Krew na piersiach, bezwład Gizelli, były aż nadto wymownym znakiem... Nikt nie śmiał wymówić strasznego słowa, nawet lekarze przybyli natychmiast, choć widmo spełnionej zbrodni stanęło w oczach wszystkich.
Królowa Gizełla ugodzona śmiertelnie sztyletem mordercy nie żyła.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Sustja i Rekwedy okryły się ciężkim kirem. Łzy rozpaczne płynęły z oczów Rekwedów, łzy sierot po matce ukochanej. Cesarz dostawał obłędu. Musiano dzień i noc czuwać nad nim... Hrabina Inara była jak cień żałobny... Niepoznawali jej najbliżsi.
A w Zedzewie w lochu więziennym zabójca z Gwiazdy Morza dał pierwszą krótką odpowiedź:
— Wyrok był nie na nią, ale na cesarza. Zabiłem ją, bo musiałem czynu dokonać.
— Czy skrzywdziła ciebie?...
— Nie, ale była monarchinią.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Aż nadeszła ta noc...
„ Stary Ururg“ ciemny był zupełnie, tylko dziedziniec, zamkowy zapłonął tysiącem ognisto-złotych pochodni. Stosy kwiatów naniesionych przez lud płaczący zaścielały całą drogę. Gdy w bramę zamku wwieziono Ją, panią i monarchinią tych murów, masa wieńców z dworów całego świata i od obywateli całej monarchji zaległa dziedziniec, zasypała zda się cały zamek.
Cesarz zbielałą głowę o czole poradlonem w brózdy pochylił nisko na piersi, oczy miał przymknięte bólem, powieki nabrzmiałe, szedł krokiem ciężkim, nierównym. Szeptał do siebie, nie widząc nic i nie słysząc.
— Inny, Gizello, był twój wjazd w te mury, gdyś tu przed laty wjeżdżała dzieweczką... moją Zili...
„Stary Ururg“ był głuchy, czarny, ponury, ogniem pochodni i szeptem zgrozy przerażający, bo i o nim echo odległe ożyło.
— Przed laty wjeżdżałaś tu, księżniczko Zili...
I mad Anudem, na podniebnej skale w tę noc żałobną, stare zamczysko Awra Rawady, spowite kirem nocy, milczało puste, martwe, a na stosie ofiarnym gruzów, na miejscu, gdzie niegdyś stała baszta wyniosła i dąb wiekowy szumiał, snuła się cicha legenda o najpiękniejszej królowej Rekwedów i o nieszczęsnym bohaterze Swenie.