Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/20

Ta strona została przepisana.

— Puść go książę, proszę, taka niewygodna pozycja w powietrzu.
— Nic mu nie jest, najmiłościwsza, trzymam go za kurtę... Lecz co to? Tętent?!
Sweno puścił chłopca i chwycił za cugle konia królowej, cofając go gwałtownie w bok. W tej samej chwili Gizella usłyszała straszliwy tętent. Olbrzymi tabun koni z rozwianemi grzywami wypadł nagle z trawy i pędził naoślep w tę stronę, gdzie oni stali poprzednio. Książę wysunął się naprzód, osłaniając wierzchowcem swoim królowę i jął wołać na kogoś jeszcze niewidzialnego głosem rozkazującym, donośnym. Tabun przeleciał obok nich, jak burza, i teraz dopiero Gizella ujrzała wielką gromadę ludzi, pędzących za końmi z długimi batami. Młody magnat zaskoczył błyskawicznie drogę Rykossom, zatrzymując jednym okrzykiem całą gromadę na miejscu. Otoczyły go wysokie, barczyste postacie, opalonych na bronzowo mężczyzn i snać poznawszy kim jest, skłonili mu się nisko i jęli patrzyć na niego takim wzrokiem, jakgdyby oczekiwali, co im powie. Książę przemówił w ich narzeczu:
— Oto jest przed wami najmiłościwsza królowa Rekwedów, żywa patronka wasza — Gizella!
Wrażenie jego słów było nadzwyczajne...
— Królowa nasza?! — rozległ się wśród gromady szept zdumienia i naraz wszystkie głowy odkryły się i pochyliły się kornie przed nią, oddając jej cześć prostaczą, głęboką.
Oczy, jak węgle palące, utkwione w królową wyrażały zachwyt i zdumienie.
Gizella przegięła się lekko na siodle i rzekła po rekwedzku, uniósłszy dłoń, jakby do błogosławieństwa:
— Witam was, Rykossi, witam was serdecznie i życzę wam, aby życie wasze było tak piękne, jak ten step kwiatami usiany, bujny i tak zawsze wolne, jak ta przestrzeń, granicząca z horyzontem niebieskim. Bądźcie pewni, że królowa Rekwedów będzie zawsze pamiętała o swoich poddanych i miłowała ich tak samo, jak was miłuje wasz bohater... Sweno.
Głos jej metaliczny, wdzięczny wywołał niesłychany zapał w gromadzie. Rykossi rzucili się do królowej z dzikimi okrzykami radości, niektórzy podskakiwali z zadowolenia, inni całowali jej stopy, objawiając w ten sposób swój entuzjazm pierwotny. Wtem któryś z gromady, starszy już wiekiem, pochylił się w pas przed księciem i rzekł głosem wzruszonym: