Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/24

Ta strona została przepisana.

— Ojcze, byliśmy wśród tłumów... sam widziałeś... Przedtem królowa była z Achmedem... za samotną nie pojechałbym... Świętą jest dla mnie.
Chodzi tu o ciebie... Sweno...
— O mnie? Więc powiem ci, ojcze, że oddałbym życie za... jedną spędzoną tam chwilę... — powiedział, hamując wybuch głosu.
Stary Wenuczy spuścił oczy.


Po powrocie do Idania, po wielkim balu dworskim wyprawionym dla przedstawicielstwa rekwedzkiego, Gizella pozostawała stale jeszcze jakby w odurzeniu sennem. Cesarstwo zamieszkali w „Starym Ururgu“, gdyż sprawy państwowe, bardziej skomplikowane po wojnie i wskutek restytucji rekwedzkiej przykuwały cesarza do stolicy. Gizella podjęła na nowo zaniedbane przez czas wojny i podróży obowiązki społeczno-filantropijne i sprawom tym poświęcała całe ranki. W godzinach południowych widywano ją często w parku idańskim w świetnem gronie osób wybranych, jadącą konno lub powozem. Często towarzyszył jej cesarz, dzieci lub książę Sebastjan, a prawie zawsze ktoś z Rekwedów, na co Idań krzywo patrzał i na boku sarkał. W orszaku królowej ukazywał się również książę Sweno, którego Idań znał dobrze, ale był on tak rzadkim gościem, że zjawienie się jego w towarzystwie Gizelli nie raziło nikogo.
Tylko sekretarz księżny, pan Hardo, rzekł kiedyś w ściślejszem kółku wiernych swoich słuchaczy, wykrzywiając usta, nasiąkłe ironją.
— Nasza gazella wodzi na łańcuszku tego oswojonego lwa rekwedzkiego, miał on połknąć wszystkich Ururgów, ale spostrzegł, że są niestrawni i teraz woli delektować się takim smacznym kąskiem z gór arwijskich. Ciekawa rzecz, jak długo to grzeczne dreptanie lwa będzie trwało?
Księżna Zygfryda uderzyła go znacząco wachlarzem po ramieniu i zawołała, śmiejąc się chytrze: