Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/35

Ta strona została skorygowana.

Zdumienie ogromne odbiło się na pięknej twarzy Luisela.
— Jakto?! Nie rozumiem!
— Mała Karolina jest córką mego brata, a ponieważ sytuacja jej w Arwji będzie nie do pozazdroszczenia, przeto z najczystszemu sumieniem zabiorę ją do siebie.
— Gizello, nie czyń tego! To nie jest twoim obowiązkiem, bo Jan Luisel powinien był z góry przewidzieć, co wyniknie z jego lekkomyślnego małżeństwa. Zresztą cóż z Karoliną poczniesz?
— Zajmę się jej wychowaniem i nadam kierunek jej życiu. Wszak rozumiesz, że dziecko z jakiegokolwiek małżeństwa przychodzi na świat, nie może być bez matki.
— I cóż na to mówi Ottokar, twoi rodzice?
— Ach, nie radziłam się nikogo, to rzecz całkiem osobista, moja własna wola decyduje i działa. Ciebie tylko, Luiselu, pragnęłam zawiadomić, bowiem jako król Arwji powinieneś wiedzieć o wywiezieniu z kraju obywatelki arwijskiej.
— Przepowiadam ci, Zili, że dzięki swym humanitarnym pobudkom, wyhodujesz sobie żmiję, która, gdy tego najmniej będziesz się spodziewała, rzuci na ciebie jad swej śliny.
— Czy dlatego mam już teraz serce dla niej zamienić w kamień?
— Ha! wola twoja, Gizello, obyś z czasem nie żałowała tego postanowienia... za późno... rzekł z goryczą.
Umilkli. Resztę obiadu spożywali na smutnych rozmyślaniach, wsłuchani w rzewną muzykę fletów, unoszącą się w bezmiernej ciszy nad całem jeziorem. Słońce już zgasło, wokół na brzegach wśród drzew i krzewów zaczął osiadać mglisto-fijoletowy zmierzch.
— Za chwilę musimy się rozstać, Luiselu, pragnęłabym jeszcze na noc zdążyć do Djökö, tam przywiozą mi Karolinę i jutro wyruszam w dalszą drogę.
— O, nie! — zawołał porywczo Luisel, jakby zbudzony nagle z sennej kontemplacji. — Patrz, Zili najmiłościwsza, noc będzie księżycowa taka, jaką ty, jaką my oboje na wycieczkach przeżywaliśmy nieraz, pod Srebrnym Hełmem, gdyś była małą, Zili. Czy cię nie nęci podróż nocna w górską krainę czarów? Czy ci tak pilno wracać do dworu, do ludzi, wszak oni nie mają ci nic do powiedzenia. Nie odjeżdżaj, Zili, pozwól mi jeszcze przedłużyć swoje szczęście w bliskiem obcowaniu z tobą, bo wiesz, że jedyną jesteś dla mnie, dla ciebie wszystko piękno świata spaliłbym w jednym fajerwerku. Wiesz co? Weźmiesz cytrę, ten swój ulubiony instrument i będziesz grała tam, wśród sre-