Gizella spoważniała i westchnęła ze smutkiem.
— Gdybyż można było wiedzieć, jakie losy czekają mój Heljos, gdy ja z czasem przeniosę się w krainę cieniów.
Drgnęła lekko i nagle zmieniając ton spytała:
— Czy wierzysz, profesorze w przepowiednie, wróżby i nadprzyrodzone zjawiska w rodzaju... szarego cienia? bo jednak sama go widziałam w „Starym Ururgu“!
— Wierzę, najmiłościwsza pani, gdyż niejednokrotnie w życiu miałem do czynienia z wieloma niepojętymi objawami.
— Bo widzisz, profesorze, i mnie w dzieciństwie przepowiadano, że... nieswoją umrę śmiercią... Och!... jeszcze nie chciałabym umierać.
— Nie mówmy o tem! — zawołał przerażony Homwerin i zaraz zagadnął o czem innem, próbując skierować rozmowę na temat bardziej realny.
Wkrótce rozstali się i Gizella odeszła samotna na brzeg morza. Tam na tarasie różowym, okolonym cieniami cyprysów, siedziała długo zapatrzona w rozkołysane morze, dziwnie burzliwe i ciemne w tej chwili.
— Będzie wyzwoleniem w twojej męce... — słyszała głos w buczących morskich odmętach.
A potem:
— Inna jakaś męka, niż ta, którą przeżyłem, jest mi przeznaczona...
Słowa te wypowiedział wyraźnie niski głos Swena, jakby idący z przepastnych otchłani morskich. I zapatrzona w przestrzeń widziała jego oczy, uroczne... przenikały ją do głębi, jego czoło z brózdą pionową, jego usta drżące tajonym wybuchem słów namiętnych, jego urok przedziwny, stanowiący jakby jeszcze jeden szczegół tej wybitnej, męskiej postaci.
Zasłuchana w łoskot fal, zapatrzona w ciemne bezkresy, ocknęła się późno, gdy wicher uderzył brutalnie i podniósł czerń morza w góry bałwanów. Dłońmi ścisnęła skronie, usta jej szeptały gorączkowo:
— Dokąd uciec, gdzie się schronić przed nim, przed jego hypnozą?... Wszędzie, wszędzie idzie za mną, jak światło słońca i jak przeznaczenie... Sweno!!
Na usłyszany w sobie dźwięk tego imienia zerwała się i chciała prędko wrócić do pałacu, do ludzi, lecz gdy w pewnej chwili podeszła do niej hrabina Inara z Achmedem, prosząc ją, by istotnie wróciła do pałacu, bo zapada wieczór, Gizella potrząsnęła głową.
— Zostawcie mnie samą, gdy wzejdzie księżyc, morze uspokoi się — prosiła.
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/42
Ta strona została skorygowana.