ręce. Chwycił je zaborczo w swoje dłonie i przycisnął jednem szarpnięciem do piersi.
Chwila!... Zatopieni byli oczyma w oczach swoich i przez ten moment jedyny Sweno ujrzał jej całą postać chylącą się ku niemu, oddaną w jakiejś ekstazie w jego posiadanie. Obojgiem wstrząsnął dreszcz najwyższej rozkoszy i wydało im się, że oboje zapadają w ognisty krater wulkanu... Gwałtowny ruch jego ramion oprzytomnił Gizellę. Cofnęła się w tył zatrwożona, oprzytomniał i on, lecz jeszcze zdążył obie jej dłonie razem przytulić do ust. Oderwała się od niego cała w pożodze ognistej z sercem rozłomotanem w piersi i odeszła szybko w zawierusze czarnych łabędzich piór. On szedł za nią jak odurzony narkotykiem, odsuwając od niej natrętne ptaki, nie znajdując ani słowa, któreby odpowiadało tej cudownej chwili...
A oto nadbiegli do pożaru ptasznicy, paziowie, lokaje i cały zastęp ogrodników. Otoczył ich tłum ludzi...
Sweno miał w sobie ogrom szczęścia, opromienionego odkrytą w niej prawdą i zachował w sercu głęboko wymowne spojrzenie tej kobiety umiłowanej, jej ruch ku niemu mimowolny i tę sekundę, krótką jak myśl, gdy trzymał ją blisko tuż przy swej piersi i usta jego były w jej włosach... Ale ta stworzona przez nich żywa legenda w górach skończyła się, wkrótce potem nastąpiło rozstanie. Sweno tracił znowu na czas nieokreślony możność znajdowania się w rozkosznym kręgu jej czarów. Musiał odjechać, by znowu cerpieć tortury niezaspokojonej niczem tęsknoty.
A Gizella po rozjechaniu się gości, wyczerpana duchowo, schroniła się do zamku swego w Rainz na Iralu. Tam, wśród ciemnych murów, potężnych, obwarowanych nieprzebytemi borami, parkiem stuletnich drzew, ogromnym zwierzyńcem, miała spokój zapewniony i możność powrotu do... marzeń. Jak we wszystkich jej rezydencjach tak i tu, w tej głuchej puszczy, w zamczysku pleśnią wieków okrytym, pełno było kwiatów i przepychu starożytnych urządzeń, ale może najbardziej jedynie Rainz przypominało jej Awra Rawady architekturą zamku i otoczeniem.
Cesarzowa przyjechała tu sama i postanowiła zatrzymać się możliwie najdłużej. Powziąwszy ten zamiar napisała do cesarza, prosząc go, by przysłał jej dzieci. Pragnęła oddać — się im i w nich pogrążyć wszystkie swe myśli, całą duszę i serce, pragnęła tu, w tej głuszy zacząć rozmyślać nad sobą, aby znaleźć jakąś jedną, jasną drogę, którą możnaby było kroczyć naprzód z wzniesionemi ku słońcu oczami i nie chwiać się i nie szarpać w tej męczarni uczuć. Gizella pełna duchowej rozterki, walki, świadoma
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/53
Ta strona została przepisana.