Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/57

Ta strona została przepisana.

— Pani, ty wiesz — zawołała Inara wzruszona — że gdybyś zażądała życia mego wzamian za swoje szczęście zupełne... w marzeniach wykołysane, oddałabym życie bez wahania.
— Wierzę ci, bo to powiedziała Rekwedka — odrzekła Gizella, całując zroszone łzami oczy przyjaciółki.
— I nietylko ja jedna wśród nas — dodała ciszej hrabina, pochyliwszy się tajemniczo do Gizelli. — Życie za ciebie, za twój spokój duchowy oddadzą także z rokoszą... inni, gdy nawet tego żądać nie będziesz...
Gizella osłabła, osunęła się ciężko na klęcznik, twarz pobladłą ukryła w dłoniach.
Rozumiały się... rozumiały się w tej chwili bez słów...
Nagle Gizella pod wpływem jakiejś myśli stanowczej powstała, rozpogadzając twarz, tłumiąc łzy.
— Jedziemy, Inaro, do zamku Doken na Rekwedy. Tam w tych starych murach rekwedzkich będę oczekiwała... swego dziecka. Chcę, by się urodziło na tej ziemi ukochanej i by wzięło w swoją krew jej tradycje.
Hrabina patrzała na Gizellę uważnie, badając głębię jej myśli.
— Doken... nad Anudem?...
Nie wypowiedziała błąkających się w jej umyśle słów, że nad Anudem nieopodal wznosi się również...
— Awra Rawady... — odrzekła Gizella i spuściła oczy. Lecz w tej sekundze podniosła głowę dumnie z niezłomną już zrezygnowaną wolą i rzekła:
— Tam chcę być miłującą was królową i... matką, godną mego dziecka.


Po urodzeniu córki, której nadano imię Marjola, krć Iowa Gizella pozostawała jeszcze w Doken przez czas dłuższy. Czuła się tu dobrze w tym zacisznym zamku nad Anudem z dobranym swoim dworem i kilkoma przyjaciółmi, a zwłaszcza w bezpośredniem obcowaniu z nowourodzoną córką, śliczną dzieciną o wielkich szafirach oczu.