Często odwiedzana przez ojca swego i księżne Dalwalencji, miała rozmaitość otoczenia i używała nieskrępowanej niczem swobody działania nazewnątrz, stając się dzięki swym humanitarnym czynom i wielkiej ofiarności niezwykle popularną wśród ludu. W Idaniu zjawiała się nader rzadko, wtedy tylko, gdy zachodziła tego nieodzowna potrzeba z okazji ważnych ceremonji dworskich. Ci, co jej od dłuższego czasu nie widzieli, podziwiali w niej urodę rozkwitłą bardziej olśniewająco, lecz już inną w pięknie wyrazu, może więcej posągową i chłodną. Miała w sobie teraz, przy zawsze jednakowym wdzięku, majestat imponujący obcym i obojętnym jej ludziom, dla zawistnych była zimna i nieprzystępna, dla przyjaciół zawsze serdeczna i gorąco im oddana.
Wiedziała, że po koronacji na królowę Rekwedów liczyła w Idaniu więcej wrogów, niż poprzednio. Już otwarcie wyszydzano jej zamiłowania, nawet jej popularność wśród narodów monarchji, nie bacząc, że zdobywała ją tylko sercem, przejawianem w uczynkach. Gdy na pogrzebie starej swej niani, Hedwisi, Idań ujrzał ją z dziećmi, idącą pieszo w orszaku żałobnym, wroga jej opinja nazwała ten czyn kaprysem i pozą. Przywiązanego do cesarzowej pierwotnem przywiązaniem murzyna, Achmeda, szykanowano na każdym kroku, wyśmiewając go, że jest pierwszą niańką małej Marjoli. Gizella w przystępie wesołości kazała portretować tę czarną „niańkę“ z małą księżniczką, którą trzymał na ręku i wywołała wystawieniem tego obrazu w galerji idańskiej nieopisane zgorszenie jednych, zachwyt u drugich. Pewnego razu Gizella, jadąc na spacer sankami w okolicach Odölöd, spotkała w drodze wśród zaspy śnieżnej zmarzniętego starca. Biedak z wyczerpania i zimna iść już nie mógł. Królowa, dowiedziawszy się gdzie mieszka, sama go odwiozła do odległej wsi aż do jego chaty. Chłop otulony w miękkie futra z sanek cesarzowej, odżył, ale Gizella przeziębiła się. Gdy we wsi zbiegli się potem ludzie i jęli rozpytywać staruszka, czy wie, kto jest ta pani, co go przywiozła na tak pięknych sankach i okryła własnemi futrami, chłop złożył ręce i mówił z przekonaniem:
— Jest dobrą jak anioł i śliczna jak anioł, to któż inny być może, jeśli nie nasza dobra królowa.
Idań dowiedział się o tem natychmiast i nazwał cesarzową — matką włóczęgów.
Gdy raz jechała przez Idań, po dłuższej niebytności, lando jej zatrzymywało się na ulicach częściej niż zwykle, z powodu podawanych próśb, przez różne osoby z publiki. Przyjmowała wszystkie serdecznie, obiecując przejrzeć
Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/58
Ta strona została przepisana.