Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/65

Ta strona została przepisana.

— Ojcze, ty sam przeciw niej bluźnisz w tej chwili. Jej cześć jest mi narówni droga, jak jej serce. Prędzej sam zginę, niżbym na nią miał rzucić cień najlżejszy!
— O, tak, tak, synu mój... ukochany, wierzę ci... i teraz jestem spokojny...
Starzec rozpłakał się i wzruszony do głębi ściskał słabo ręce syna w swych dłoniach, patrząc na niego z radosnem rozczuleniem i smutkiem jednocześnie.
A Gizella szła do siebie, jak senna. Wszystko, co słyszała od Wenuczy’ego i samo ukazanie się Swena, zmąciło jej umysł.
— On tu! On tu! — tłukła się w niej świadomość obłędna.
I naraz pod wpływem zimnej refleksji rozsądku zrozumiała, że dłużej w Awra Rawady pozostać nie może. Ujrzawszy Inarę, rzekła gorączkowo:
— Dziś wyjeżdżamy.
— Co się stało, najmiłościwsza pani? — zakrzyknęła hrabina, widząc zmienioną twarz Gizelli. — Czy śmierć księcia...
— Ach, nie, nie!...
Poczem dodała ciszej:
— Książę Sweno przyjechał.
Wkrótce wszystko było przygotowane do wyjazdu. Stary książę, jakkolwiek zgnębiony bardzo, nie chciał królowej zatrzymywać. Sweno milczał, choć znać było, że wrzała w nim burza. Milczał jakby w skamieniałej postawie, gdy Gizella żegnała się (może na zawsze) z jego ojcem, choć był to moment tak rozdzierający, że zgrzytało w nim bólem. Wenuczy łkał jak dziecko, dziękując jej za wszystko kilku urywanemi słowami, Gizella przejęta podniosłą chwilą i pod wrażeniem jednej myśli, że już nigdy nie ujrzy tego drogiego starca — przycisnęła usta do jego ręki.
Jęknęło coś w piersi Swena, jakby serce jego uderzyło w dzwon wielki.
Starzec ucałował Gizellę w czoło i drżącą ręką uczynił krzyż nad jej głową. A potem uniósł rękę wyżej i takim samym znakiem przeżegnał Swena.
— Bądźcie godni swoich serc i... swojej czci... — i rzekł zciszonym, lecz wyraźnym głosem.
Sweno poprowadził królową przez park do przystani. Hrabina Inara i kilku dworzan szli o kilkanaście kroków przed nimi. Cienista aleja starych wiązów i jodeł wydłużała się ciemną zielenią, zatopiona w złotogłowiu jesieni i krasie purpury. Cisza wczesnego wieczoru zalegała park.