Strona:Helena Mniszek - Królowa Gizella T.2.djvu/86

Ta strona została przepisana.

żyć dla kraju, dla dzieci... Dzieci Jej nie zabieraj, matko, przez miłość dla mnie i pamięć o mnie.“

Medaljon złoty, gładki, wewnątrz miał podobiznę Gizelli i napis: „Żyjąc nadzieją bez nadziei, w męce rozpacznej trwając, wpaść mogę łatwo w zdradzieckie pęta Fatum. Lecz gdybym nawet ginął z tęsknoty za tobą, błogosławić będę tę jedną chwilę, żem cię widział za życia.“
Gizella długo patrzyła w zamyśleniu gorzkiem w otwarty medaljon i zdawało jej się, że patrzy w oczy Ksywiana, do ostatnich chwil patrzenia swego na ziemi na obrazku tym spoczywające. List do matki złożyła jej na piersi, medaljon zawiesiła jako votum przy krucyfiksie w swojej kaplicy szejruńskiej.
Po pogrzebie księżny matki Gizella przebyła znowu czas dłuższy w Maurarze przy nieszczęśliwej ex-cesarzowej Herminji. Obłęd jej po stracie męża przejmował Gizellę bólem nieznośnym. Oprócz daru swego serca innej ulgi nie mogła nieść nieszczęśliwej i czuła na dnie duszy głuchy wyrzut, nie dający się sformułować, niewiadomo z czego powstały.
Maurar taki piękny jak bajka a taki teraz smutny, przez obłęd Herminji i kirem żałoby okryty, był dla Gizelli zarazem wspomnieniem wrażenia, jakiego doznała w Sterjocie. Często w noc księżycową, zmęczona jękami i dzikim wrzaskiem Herminji, lub jej cichą, rozdzierającą melancholją, siadała na tarasie nad urwiskiem i, patrząc na szamotanie się u stóp zamku, w przepastnej głębinie fal morskich i świecące daleko latarnie portu Sterjot, biegła myślą do tych wszystkich chwil minionych począwszy od tamtej pierwszej, tak drogich i pamiętnych, że urok ich nie miał sobie równego. Marzyła i to niekiedy rozjaśniało jej świat...
Któregoś dnia, siedząc nad brzegiem morza, słuchała z zajęciem czytania doktora Chryzjosa. Dzień był słoneczny, lecz morze wzburzone silnie chłodziło sino-stalowym kolorem fal i przejmowało grozą.
Na horyzoncie spienionych odmętów zamajaczył, jak widmo, płynący statek i zbliżał się ku przystani. Patrząc nań i obserwując jego walkę z żywiołem morskim, Gizella uczuła rosnący w niej a nieokreślony niepokój. Odnosiła wrażenie, że to do niej płynie z zaświata duch jakiś, wiozący jej wieści, lecz że zanim zdoła dopłynąć, pochłoną go fale. Zaczęło ją drażnić czytanie, podniosła się raptem i rzekła zmienionym głosem.
— Doktorze, te zbałwanione otchłanie morskie nie wróżą mi nic dobrego, a jednocześnie pociągają mnie ku