Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

pozostawia bez słowa odpowiedzi..? Dlaczego zapomina o narzeczonym skoro jest zdrowa i... wesoła, o czem on wie od kolegi? Czyż ona nie wie, że on tu umiera z tęsknoty, że tylko wielką siłą woli chce dotrwać na posterunku swej pracy, by osiągnąć cel wytknięty, jako podstawę przyszłej karjery życiowej... czyż ona tego nie wyczuwa?...
Łamała się dusza w Konradzie i serce jego całą swą mocą pragnęło utrzymać przy życiu ostatni płomyk nadziei. Często całemi tygodniami trapił się myślą, dlaczego nie poślubił Eny i z nią razem nie przyjechał tu, na teren swej pracy... Czyż mógł ją narażać na te wszelkie niewygody i trudy, które sam znosił z konieczności...
— Ha, mogła i ona dla idei miłości, dla osłodzenia pracy ukochanemu... Lecz... Ena zresztą sama tego nie chciała,... może nie czuła się na siłach fizycznych, czy duchowych?... Ona, taki kwiat wytworny... kwiat magnolji...
Konrad zagłębił się w analizowanie psychiki Eny, którą teraz dopiero jakby zaczynał rozumieć. Ale unikał wniosków, nie dopuszczał nasuwających się sądów w smutnem przeświadczeniu, że nie przyniosą mu upragnionego spokoju, przeciwnie zrujnują ten baśniowy gmach marzeń, który ozdabiał ciągle w coraz piękniejsze barwy zachwytów i tęsknot. Bał się śmiertelnie, by