kapitana statku i całą załogę na stanowisku, nadając im powagę, przytomność umysłu i bezprzykładnie zimną krew... do końca, do chwili, gdy wraz z całym statkiem zanurzyli się w odmętach oceanu. Ale przedewszystkiem dotyk ręki Boga grał na instrumentach orkiestry, a muzyka ta święta była natchnieniem dla całej bohaterskiej załogi i wszystkich obecnych. Ona to sprawiała nieprawdopodobne cuda, ona tworzyła tytanów duchowych i olbrzymów altruizmu. Tylko ta muzyka!... Ci ludzie zapamiętali się w grze, z twarzami jak marmur grali bez drżenia rąk, spokojnie, pomimo, że fale zalewały im już muzyczne narzędzia. Ich muzyka ogarnęła wszystko i wszystkich, a wszak było nas tam 1380 pasażerów... zginęło 1200 ludzi, tylko 180 istot ocalało, półżywych, zmordowanych fizycznie i moralnie, ale nie zmiażdżonych duchowo, przeciwnie, na duchu bardzo wzmocnionych. Gdyby bowiem nie ten widoczny dotyk ręki Boga, który spowodował niebywały w takich dramatach porządek, ład akcji ratunkowej i tę zimną krew załogi, wszystkich jej funkcjonarjuszy, „Titanic“ zatonąłby odrazu. Jedna żywa dusza nie ocalałaby wtedy napewno. Ale to był cud! Cała załoga to byli bohaterowie... i gdyby nie brak łodzi ratunkowych, gdyby nie ten okrutny błąd, wówczas nie zginął by nikt. Proszę sobie wyobrazić... Statek tonie, cały bok kadłuba prze-
Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/63
Ta strona została uwierzytelniona.