rozpaczy, to cały dalszy przebieg tragedji i finał jej był już tylko pod znakiem Boga, był tryumfem Boga nad szatanem. A wszak, jak pani wie, dewizą „Titanic’a“, wypisaną poniżej nazwy statku, było „Ni Dieu, ni maître.“...
O... straszna ironja! potężne zwycięstwo zlekceważonej idei Boga...
Jestem buddystą... i mnie uderzyła ta okrutna ironja miażdżąca pyszną, butną, bluźnierczą dewizę, wobec finału tonięcia „Titanica“...
Milczeliśmy długo, zapatrzeni jakby w owe misterjum na oceanie Atlantyckiem, w noc ciemną 15 kwietnia 1912 r. i w ową marę odłamku góry lodowej, w ów „iceberg“ który małą częścią wystawał ponad ocean, a którego średnica 800 metrów szerokości zanurzona była w oceanie. I zapewne dlatego starcie się „Titanic’a“ z icebergiem wywołało małe zewnętrznie wstrząsnienie... lecz śmiertelne dla tego olbrzyma najnowszej techniki budownictwa i wszelkiej pomysłowości ludzkiej... „Titanic“ własność White Stare Line wyruszywszy po raz pierwszy z doków Southampton’u a z Cherburga na Atlantyk, spoczął na jego dnie, odbywszy zaledwie pierwszą część podróży...
Byliśmy oboje zasłuchani jakby w tony muzyki, trącanej ręką Boga... W ów hymn „Bliżej Ciebie Boże“, który był dla konających, dla borykających się ze śmiercią w spienionych bałwanach, ostatnim wiatykiem, świadectwem Bożego
Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.