Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

łam miejsce przy bocznym stoliku i przełknęłam haust herbaty, gdy we drzwiach cukierni stanął Ajudżi Sadio Oktohama.
Ruchy miał nerwowe, oczami rzucał dokoła, widocznie nie był zadowolony ze zbyt licznej publiczności. Spostrzegł mnie i przewinąwszy się zręcznie pomiędzy parami tańczących charlestona, zatrzymał się przy moim stoliku. Przemówił uprzejmie cichym głosem.
— Czy pani pozwoli sobie towarzyszyć?... nie wiem czy to jest w obyczajach tutejszych dozwolone?... — dodał trochę nieśmiało.
— W każdym razie w międzynarodowych napewno — odrzekłam podając mu rękę.
— Dziękuję.
Usiadł. Bronzowe jego skośne oczy błysnęły podejrzliwą ciekawością.
— Dlaczego pani powiedziała w międzynarodowych, nie zaś w europejskich?... czy dlatego, że jestem azjatą?...
— Nie, lecz wszakże zwyczaje europejskie w zakresie savoir-vivre’u rozciągają się już na cały świat cywilizowany i kulturalny, do którego zaliczamy się oboje.
Uśmiechnął się uspokojony w swej podejrzliwości.
— Gdybym nie miał w sobie znamiennych cech swojej rasy, zwracającej tu jeszcze uwagę, nie byłbym taki dbały o tutejsze obyczaje. Pani