kich, skoncentrowanych głównie na pobudzaniu zmysłów. Maskuje się je gimnastyką nóg, wyginaniem i przegięciami postaci. Wszystkie te manewry osiągają cel drażniący. Czasem nawet bezświadomie, samą inercją swoją przy charakterze tańca, do tego dążą.
Umilkł, a na sali charlestone wpadał w tempo zachłannej namiętności. Tancerze wili się sobie w objęciach jak węże, muzyka stawała się coraz bardziej pobudliwa, o monotonnych refrenach, jednakże pełna jakiegoś niesamowitego czaru.
Oktohama wskazał mi brwiami orkiestrę i spytał:
— Czy pani tej muzyce przyznaje jakie właściwości fluidyczne?
— Owszem, nawet duże — odrzekłam.
— Ciekawym jakie?
— Muzyka ta, jakkolwiek przystosowana wybornie do typu tańca, jest od niego o wiele piękniejsza.
— Jak każda twórczość wobec odtwórczości — przerwał nerwowo.
— Ale prócz tego — dodałam — muzyka ta mówi... wskazuje... pod brzmieniem jej tonów odczuwa się...
Patrzył na mnie z zajęciem, badawczo.
— Co ona mówi? — spytał nerwowo.
— Mówi bardzo wyraźnie o znikomości chwili pustej, bez treści, bez sensu, ale nie bez wyrazu.
Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/73
Ta strona została uwierzytelniona.