Japończyk wpadł w zapał iście wschodni. Mówił prędko i w oczach miał blaski zdradzające zamiłowanie do tematu.
— Niech pani dobrze rozważy ten problemat bardzo łatwy do zgłębienia. Wszak podnieść ducha ludzkiego na wyżynę najszczytniejszą, skąd się ogarnia horyzonty ideału, horyzonty, które dają natchnienie i przyprawiają ludziom skrzydła do ramion, na to trzeba genjusza muzyki najwyższego, doskonałego w swej boskiej, uroczej mocy. Ale cisnąć umysły i ducha w nizinę, w państwo Belzebuba, gdzie rozbrzmiewa hasło rozpusty i rozpanosza się zgnilizna moralna, na to trzeba także tonów skonstruowanych genjalnie. Proszę wierzyć, że i taki genjusz istnieje na ziemi i on dokonywa dzieła rozkładu, zniszczenia wszelkich wyżyn duchowych.
Oktohama umilkł. Jazz-band szalał na sali... poczem przeszedł znowu w namiętnego charlestona. Szaleli ludzie w swych pożądaniach podniety, zabawy. Patrzałam i słuchałam w zamyśleniu, odczuwając wyraźnie, jak satanizm tej muzyki, pomimo trzeźwości, przepływa przez żyły prądem szczególnym. I pomimo, że się go jest świadomym, pomimo, że się go analizuje, jednakże działa on krańcowo inaczej, niż tamta podniosła muzyka Wagnera, z koncertu. Musiałam przyznać Oktohamie, że dowodzenia jego są słuszne. Tak, o ile istnieje błogosławieństwo
Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.