muzyki, zawarte w potędze jego twórczego ideału, takiej muzyki, jaka była ostatnią komunją tonących na „Titanic’u“, — to istnieje także i przekleństwo muzyki, ześrodkowane z mocy jej twórczego satanizmu. Dwie potęgi wiecznie ścierające się z sobą. Czyżby jednakowo olbrzymie w swych tryumfach?...
Z refleksji swoich zwierzyłam się przed Oktohamą.
— To problemat ogromny — odrzekł żywo, na nowo zapalony do tematu...
I oto... z charlestona brzmiącego i podrygującego na sali przeszliśmy do problematów szeroko społecznych, duchowych i ideowych, jak z małej łódeczki dojazdowej, na wielki okręt, płynący po morzu zagadnień wszechludzkich. Rozmowa ta uniosła nas w sfery dalekie już od sali dancingu, jakkolwiek ciągłym refrenem tej dyskusji naszej były monotonne, drażniące tony charlestona i wrzaskliwa kakofonja jazz-bandu. Poruszyliśmy w rozmowie naszej wojnę europejską, jej wpływ na psychikę ludzi, „powojennych“, przeskakiwaliśmy ze wschodu na zachód, wyszukując na nim najjaskrawszych punktów rozwoju duchowego i ideałów wśród ludzi, oraz najciemniejsze piętna zaniku ideału a rozwielmożnienia się satanizmu. Mój optymizm ścierał się stale z pesymizmem Oktohamy. Jednakże siła jego dowodzenia i argumentacja faktów przytaczanych
Strona:Helena Mniszek - Kwiat magnolji.djvu/80
Ta strona została uwierzytelniona.