kając listu, którego oczekiwała. Dwie duże koperty. Zaproszenia na bale. Młoda kobieta obojętnie czytała spis gospodyń i gospodarzy. Na jednem zaproszeniu z Warszawy w rzędzie gospodyń było jej nazwisko.
— Zwarjowali! — mruknęła zdziwiona. — Aha, robota cioci. Także pomysł!...
Był i list od hrabiego Mohyńskiego, pełen wymówek, że siedzi całą zimę w Kromiłowie zamiast się bawić i używać młodości. „Przyjeżdżaj natychmiast, — pisał, — mamy dla ciebie obmyśloną pyszną tualetę, będziesz wyglądała po królewsku i rozerwiesz się nareszcie. Są tu tacy, którzy oczekują twojego zjawienia się w świecie. Nie bądźże dziką. Na tym balu zapustnym musisz być koniecznie, zrobisz niesłychany efekt. Zlituj się, nie zrób zawodu, bo przecie umieściłem twoje nazwisko na liście gospodyń. Jeśli każesz, przyjadę po ciebie bo Kryś zaaferowany balami, które codzień „odwala“ gracko.
Depeszuj natychmiast, czy przyjedziesz sama, czy ja mam jechać po ciebie. Szosy czyste, możesz jechać autem. Nie zrób zawodu, nazwisko wydrukowane — powtarzam — byłyby zaraz niepotrzebne komentarze. Myśmy tu rozgłosili, że War jest w Kairze na kuracji, coś tam z nerkami, z sercem... Bo trzebaż jakoś wytłomaczyć, tembardziej, że Beata wypaplała temu i owemu o jego afrykańskiem pied è terre obecnem. Twoja bytność na tym balu niezbędna. Nawet Oktawja jest tegoż zdania, a to już w takich sprawach wyrocznia. Ludziom trzeba trochę zamydlić oczy, bo już je nieco wytrzeszczają. Teraz, moje dziecko, tylko reklama i reklama, wszystko na reklamie oparte. Reklamą otwiera się oczy, które nie chcą widzieć, i reklamą zatłamsza się oczy, które inaczej widzą. Reklama zapycha gardła jednym a otwiera drugim. Wszyscy wszystko reklamują na gwałt, trzeba więc i małżeństwo reklamować, skoro ono samoistnie gorzej się przedstawia, jak to jest u was, wierzę, że chwilowo. Jednakże War przeciąga
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/105
Ta strona została uwierzytelniona.