Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/138

Ta strona została uwierzytelniona.

ności, której dorównać nie mogły żadne kobiety na świecie. Była sama w sobie cudem dla niego, bożyszczem. A potem nowe, nowe szły wspomnienia.
Włochy, morze Śródziemne, Egipt. Ich noce pod piramidami w błękitno szarych sreżogach mroku, lub w srebrnych roztoczach księżyca, kiedy twarz jej była jakby z perły rzeźbiona, oczy jej o niewysłowionym kolorze i głębi przysłaniały się przepychem rzęs pod mocą jego oczów, a usta doprowadzające do obłędu, szeptały mu słowa najsłodsze... Te noce te seledynowe świty i róż wschodu słońca, którym nasiąkało wszystko dokoła i znowu ona, znowu w innej barwie krasy przedziwnej, znowu boska, jeszcze bardziej pożądana, jeszcze silniej odurzająca.
Czyż poświęcić dla niej życie to jeszcze nie zamała ofiara dla takiej jak ona piękności?
Muzyka Edwarda stawała się teraz śpiewem natchnionym. Przeniósł się całkowicie do Egiptu, był tam z nią, w wyśnionym poemacie zachwytów i w płomieniach szału... Kochał ją, odczuwał że i on ją czarował. Upojenie jakie ogarniało go z powodu tej świadomości, było ponad wszelką miarę i wszelki wyraz niedościgłe. A potem...
Melodje splątały się, zwichrzyły na nowo w chaos i zamęt niebywały. Dlaczego następuje w życiu zawsze to... potem? Dlaczego nawet tak przeogromne, potężne momenty posiadają... dalszy ciąg.
Melodje płynące teraz z pod palców Wara zawierały w sobie cały dramat takiego znaku zapytania.
Odeszła od niego tak samo nagle jak mu się objawiła... Bez słowa żalu, czy choćby prostego wyjaśnienia. Znikła jak czarowne złudzenie, jak piękna do okrucieństwa Fata Morgana... Co to było?... Może była tylko zjawiskiem, które się rozwiało?...
Rozwiała się!
On po pierwszych chwilach osłupienia i zgrozy rzucił się