Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

w szaleńczy pościg za nią... Wynalazł, odszukał... zobaczył... i zrozumiał. Niestety, rozwiała się tylko dla niego. Nie była ani złudzeniem ani cudem, była kobietą niewysłowienie piękną, namiętną, żądną nietylko płomieni, ekstazy, zachwytów i triumfów ale i gór złota.
Góry złota to był jej żywioł. Mogła przesycona złotem odlecieć na kwieciste łąki sielanek i uroków, ale gdy przesyt minął musiała do gór złota powrócić.
Edward cisnął na klawisze nową fugę. On był dla niej za biedny! Góra złota ją pociągała i ku niej poszła. Wiedział że bezpowrotnie. Nie rozpaczał, do tego nie był wogóle skłonny. Zdumiał się tylko i poczuł gorzki smaczek w ustach. A potem śmiał się ironicznie a potem trochę klął a wreszcie postanowił się zemścić.
Przypadkiem ze znajomymi z dawnych, przedwojennych lat znalazł się w klubie i doszedł do wniosku, że góry złota bywają do osiągnięcia niekiedy. Jedne się tam topią jak wosk, inne wyrastają niespodziewanie jak grzyby po deszczu. Są czasem jednakowo trwałe jak grzyby, ale w każdym razie są do osiągnięcia.
Zaczął próby...
Śmieli się z niego przyjaciele, że za wiele ma szczęścia do kobiet, co jest złym znakiem w grze o złoto. On właśnie chciał złotem odbić kobietę, pragnął takiego triumfu, wiedząc, że pod innemi względami jako rywal z tamtym musiał wygrywać. Tam była tylko góra złota, u niego tylko złota brakowało. Podrażniona ambicja popychała go do zdobycia potrzebnego tła dla swojej osoby by uskutecznić zemstę. Marzenia wyolbrzymiały się, fantazja igrała. Ale rzeczywistość była mniej fantastyczna. Ona to właśnie zamiast do góry złota, ku której dążył, przywiodła go aż do Kromiłowa. Ta jedna droga mu pozostała. Zawiodło go wszystko, był szalenie wyczerpany, przesycony i na razie nie odczuwał niedawnych pragnień zemsty. Odpadły od niego marzenia ambitne i wszelkie