i śledziła płynące na błękitach zwały obłoków. Cisza była tu bezmierna a jednak gwarno. Nad samą prawie głową Kasi dzwonił skowronek radośnie, i unosił się wyżej i opadał i trzepotał drobiazgiem skrzydełek, aż zanosząc się świergotem. Gdzieś z oddali odpowiadał mu drugi, on czy ona? Dokoła brzęczały pszczoły opadając na polne kwiaty, ciężarem pełnym słodyczy. Bąk huczał basem skurczony i zły. Jak kulka bronzu toczył się tuż nad ziołami, a gdy wpadł w zielone puchy traw, bzyczał wściekle i kręcił się jak opętany. Gdzieś zdaleka słychać było beczenie owiec. Zresztą pola same przez się wołały i śpiewały różnemi tonami do duszy wrażliwej, która głosy natury rozumie i odczuć potrafi.
Kasia zasłuchała się w tej wyłącznej gwarze przyrody. Usta jej lekko rozwarte chłonęły tę rzeźwość powietrza z rozkoszą. Całe jej ciało młode, smukłe, prężne miało w sobie siłę i urok przyrody. Upalne słońce ozłacało jej młodą nieco opaloną twarz. Postać jej wyglądała dziwnie zgodnie z fizjonomją pól, była jakby wykończeniem ich kwiecisto zbożnej roztoczy.
Marzyła.
Ale marzenia jej narazie posiadały inne tło niżby się mogło zdawać, patrząc na tę młodzieńczą istotę kobiecą wśród kwiatów i złotych pól, w upalnym dniu letnim. Przed oczami Kasi snuły się obrazy jej prac dokonanych i zamierzonych. Trzeźwą analizą wywołany budził się gorzki wyrzut za marnowanie czasu i za żywot filisterski, który rozleniwiał, a nawet czasem był jakby wypoczynkiem dla nieustannej targaniny nerwów. Czyż z taką jałową pustką w duszy można trwać długo? Czyż zanik celów własnych może się wypełnić przez szych życia, pozornie błyskotliwy a tak naprawdę ciasny w rozmiarach? Dławił on każdy śmielszy rozpęd duszy, stęsknionej do czynów.
I dlaczego los chciał by te przestrzenie roztaczające się przed jej dziewiczą jeszcze wyobraźnią przyćmione zostały
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.