Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

inne. Nie zaniechał myśli odwetu za swą porażkę, lecz odłożył ją do czasu, aż się w nim zbudzi nowa iskra i nowy poryw szczęśliwszej weny życiowej. Ale pod wpływem nudy w Kromiłowie i muzyki ożyły wspomnienia.
Podczas tych rozmyślań illustrowanych muzyką, auto Kasi podsunęło się cicho do podjazdu.
Tylko Dyonizy wypatrzył nareszcie przyjazd i tylko on witał Kasię.
— Jaśnie pan gra — szepnął cicho.
Było w tych słowach wyjaśnienie i tłomaczenie się, że nie zawiadomił pana.
Oświetlony dwór w ciszy i woniach majowej nocy i ta muzyka, którą Kasia poznała zdaleka od pierwszych usłyszanych tonów, wywarły na niej dziwne wrażenie. W jednej chwili jakby jasnowidzeniem wiedziona odgadła nastrój Edwarda. Nie pozwoliła zawiadamiać go o przyjeździe. Tomek prosto z samochodu uciekł do Juraska, przerażony obecnością nieznanego bliżej „jaśnie pana“, który był dla niego jakąś legendarną istotą z bajek. Jurasek szeptem opowiadał o nim dziwy a Tomek coraz bardziej przejęty, z zapartym oddechem słuchał i drżał.
Muzyka nie milkła ku zdumieniu całej służby.
Kasia w płaszczu podróżnym wsunęła się cicho do małego buduarku poprzedzającego salon. Pragnęła zobaczyć Wara, nie będąc widzianą. Ukryta za grupą palm ujrzała go i doznała wstrząsu. O jakieś piętnaście kroków przed nią siedział przy fortepianie cień dawnego Wara.
Sylwetka ta na tle starego gobelinu była jakby nie rzeczywistą. Wykwintny pastel rzucony ręką artysty, przesubtelniony w rysunku i wyrazie. Blady, szczupły owal twarzy, oczy przysłonięte powiekami, usta pełne melancholji. Zaduma na czole, skupienie natężonej uwagi nad czemś, co szeptało mu w duszy. Odległość jego myśli i nawet jej treść była aż nadto widoczna. Ale nie wyrażała bólu i cierpienia tylko nudę i znie-