Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.

chęcenie krańcowe człowieka nie mającego już nic przed sobą. Smutek przedziwny owiewał tę postać piękną i wytworną a jakby skończoną. Zasnuwał ją cień nicości. War rozpływał się w tej mgle stawał się sam mgławicą. W zapatrzonych oczach Kasi oddalał się od niej, że był niby wytworem wyobraźni.
Im dłużej patrzyła na niego, tembardziej był daleki, tem mniej rzeczywisty. Oczy jej zwilgotniały. Żal zdławił jej krtań aż jęknęła cicho.
To był przecie ten sam War... i ten sam urok był w nim, urok całej postaci mistrzowsko rzeźbionej, niepojęty urok w twarzy i rysach, jakiś czar tajemniczy, który budził lęk.
Welinowe powieki Zebrzydowskiego zaczęły lekko drgać. Nerwami odczuł wzrok Kasi. Rzucił krótkie spojrzenie w kierunku ciemnego buduaru. A ona zadrżała pod migawkowym błyskiem jego oczów. Grał dalej, ale coraz bardziej wichrzył melodje. Akordy, pasaże padały lawiną na klawisze... I znowu spojrzał ściągnąwszy brwi... Nerwowy tyk przemknął po rysach jego, poruszył się jakby z zamiarem powstania, ale znowu grał. Jednakże Kasia odczuła, że już się ocknął. Pragnęła tę chwilę jeszcze przeciągnąć. Muzyka Wara stała się chaotyczną. Zwikłane wspomnienia prysły. Kasia czytając w jego twarzy wyrazistej, przeczuła, że on jest już z powrotem w Kromiłowie. Nowy poryw żalu zadrgał w jej piersiach. On się tu pewno źle czuje — zabolała przykra myśl i zrodziło się uczucie ciche a dobre, śpiące głęboko w duszy, pokryte grubym nalotem przeżyć, całorocznych zawodów i trosk.
Czy to było uczucie siostry dla brata, czy uczucie kobiety na którą już działał urok jego, czy też żony do szalenie kochanego przedtem męża, Kasia nie umiałaby określić. Ale nie zdołała również oprzeć się wpływom tego uczucia. Zawładnęło nią zbyt gwałtownie i uniosło. Nie zastanawiając się dłużej, weszła prędko z buduarku do salonu, podsunęła się do Edwarda zanim on powstał i wsparła się na jego ramionach,