Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

Europę na której ludzie widzą się i słyszą wzajemnie jak smażone kotlety — i jeszcze się łudzić — trzeba być idjotą!..
Wtem zatrzymał się przy oknie i zawołał innym głosem i tonem.
— O, patrz! jest genjusz! Nie, to przechodzi imaginację!
Kmietowicz spojrzał we wskazanym kierunku.
Z boku trawnika, w cieniu krzewów, siedział Tomek na małym stołeczku i na drugim nieco wyższym stołku lepił z gliny spoglądając na figurę kamienną, przedstawiającą Hermesa w biegu z posochem w ręku i skrzydełkami u pięt. Zebrzydowski wychylił się przez rampę okna i krzyknął mocno podniesionym głosem.
— Hej, Praksytelesie, Skopasie, Canovo, Thorwaldsenie, zabieraj stąd swoje arcydzieła! Marsz z trawnika! Czy mistrz Kostrzewa nauczy się nareszcie moresu?... O tak, tak, pięty w górę! Jazda!
— War, daj spokój, co ci ten chłopczyna przeszkadza? Patrz, z przerażenia przewrócił swój warsztat. Cała robota na nic!
W tej chwili Kasia na swoim wierzchowcu mijała ganek, patrząc za uciekającym Tomkiem. Podniosła oczy na okno i ujrzawszy obu panów, spytała:
— Co Tomek zawinił?
— Genjusz twój już na trawnikach zakłada pracownię, więc zwróciłem mu uwagę. Praksyteles czmychnął nareszcie. Umykał niczem zając — rzekł War.
Patrzył na Kasię łakomie. Wydała mu się interesującą w tej postawie amazonki i z błyskiem gniewu w źrenicach. Zmrużył oczy. Dreszczyk zmysłowy śmignął wskroś jego żył.
Zsiadła z konia, więc obaj z Kmietowiczem wyszli na ganek. Kasia zaczerwieniona z powodu przejażdżki, czy z irytacji, rzekła do Wara.
— Pozwoliłam chłopcu modelować Hermesa, wypędziłeś go niesłusznie. Nie wiem czem on ciebie drażni?