tak nagle, przez postać męską, niespodzianką życia. Czyż marzyła kiedy o takiem zakończeniu swej samodzielnej pracy? Borykała się z przeciwnościami, poszła swoją drogą wytyczną, wiedziona ideą i wolą po to, by oczy mężczyzny odwróciły prawie brutalnie drogowskaz jej życia w zupełnie innym kierunku. Czy w tem jest pierwiastek jej kobiecości mszczącej się za swe prawa odwiecznie uświęcone, czy też jest to dowód słabości jej duszy i woli?... I serca, które tak nieoczekiwanie dla niej samej uległo urokowi mężczyzny?
Zagadka! Zapewne dla wielu kobiet łatwa do rozwiązania, dla Kasi niepojęta. Ale dopiero teraz.
— War!...
Usta młodej kobiety wypowiedziały to imię bezwiednie, jakby echo myśli rzuconej w przestrzeń. Ale imię to zabrzmiało obojętnie, z odrobiną zdziwienia, że to samo imię tak niedawno tak bardzo odmienny posiadało dźwięk.
— War!...
Ten sam! świetny, porywający... Jakiż był urok tego człowieka, że zdołał tak łatwo, bezkrytycznie unieść ją w ów, znienawidzony już przez nią świat kabotyństwa, och, nawet kołtuństwa, w masce, nie zasłaniającej dostatecznie parafjaństwo duchowe i małostkowość. Wróciła do nich — przez niego. On ją powrócił „towarzystwu dobrze myślących i dobrze urodzonych“.
Odzyskali ją!
Zatracona była „w nowoczesnym bałaganie przewróconych głów, w atmosferze cyganerji i spelunki“ a oto on, War Zebrzydowski, wyrwał ją z tych okropności i oddał sferze taką, jaką powinna być z urodzenia i praw — wielką panią. Krew błękitna mści się za odstępstwo swych pupilów, skoro chwilowy bunt uniesie ich zadaleko, lub wraca łaskawie marnotrawne dzieci na swe tradycyjno dostojne łono. Kasię Zahojską, marnotrawną córę, krew błękitna, przygarnęła wyjątkowo uprzejmie, dając jej w nagrodę za powrót, świetną
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.