Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.

wie. A wiesz dlaczego? Oto, że nie potrafimy sami strzepnąć z siebie pyłu przeszłości.
— To cały nasz urok — zawołał War. Stare zbroje mogą być pucowane tylko przez profanów.
— Ale stare walące się pałace zawsze będą zdystansowane przez nowoczesne drapacze nieba. Takim właśnie przykładem drapacza nieba jest Dębosz.
— Myli się wujeczek — zawołała żywo Kasia. Dębosza można porównać raczej do solidnego domu w zagrodzie naszej polskiej wsi, której przyszłość jest w sferze ideałów możliwych do osiągnięcia.
— Nasza rozmowa nie pozwala wątpić, że gospodyni domu jest architektką — zaśmiał się War, przerywając.
— Kultura naszych wsi — ciągnęła Kasia — organiczna, moralna i zewnętrzna, ale z zachowaniem tradycji...
— Rodowych!... — sarknął War z ironją.
— Rodzinnych — poprawiła Kasia, z naciskiem — jest marzeniem Andrzeja. Jako typ obywatela kraju i jego przyszłości mocnej i nowej, szlachetnej i religijnej, szanującej tendencje.
— Pradziadowskie! — znowu wtrącił War szyderczo.
— Polskie i narodowe, Andrzej nie jest wzorem drapaczów nieba, lecz obrazem kulturalnego chłopa przyszłości.
— Co za Andrzej? poco Andrzej? czy nie wystarcza Dębosz? — irytował się Edward. — Skąd ta poufałość między Zebrzydowską a jakimś Dęboszem?
— On jest moim kolegą. Nauka i koleżeństwo zatraca wszelkie tego rodzaju różnice polegające na brzmieniu nazwisk...
— Tylko nazwisk?
— Socjalnie łączy nas nauka i praca. Osiągnięta zaś stąd wiedza daje umysłom możność głębszej oceny walorów duchowych człowieka, niż jego rodowody.
Kasia wypowiedziała to bardzo żywo i wyszła z pokoju.