Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

Zwalczać się przeto nawet nie próbowała. Sprzedaż Pochlebów ostateczna nie uczyniła na Warze zbyt silnego wrażenia. Zlekceważył sobie ten fakt i miał nowy powód do kpin z samego siebie. Wezwany przez Kmietowicza dla regulowania interesów podjął z Kromiłowa dużą sumę pieniędzy, którą Kasia chciała pokryć długi zaległe i obowiązujące i wyjechał do Warszawy, szydząc z siebie i z Kmietowicza, że „nareszcie Pochleby spławione“.
Kasia, korzystając z czasu, pośpieszyła do Lwowa. Zadowolona z postępu robót przy budowie, wróciła do domu raźniejsza. Dębosz pokrzepił znowu jej ducha, czuła jego opiekę moralną nad sobą i nieco jaśniej patrzyła w przyszłość...
Może właśnie upadek Pochłebów będzie dla Wara przełomem na lepsze? Może zrozumie ją bardziej, może nie będzie jej krępował i sam otrzeźwieje?
Kasia pod wpływem Dębosza i jego tężyzny widziała już wszystko w jasnych barwach. Powzięła zamiar pojechania do Warszawy po Wara, gdy nadszedł telegram od Kmietowicza:
„Edward długów nie spłacił, wyjechał zagranicę nie wiem dokąd. Zawiadomił mnie, że wróci wkrótce. Dłużnicy nalegają, sprawa pilna. Przyjazd pani konieczny“.
Papier zaszeleścił gwałtownie w drżącej dłoni Kasi.


XV.

W zagrodzie Dęboszów Franka wpadła do kuchni, łapiąc się za głowę i wrzeszcząc:
— Rety! A to kiej przed jakim pałacem maszyny ci w obejściu warcom, że jaż ha! Pani gospodyni, ady gości do nas nawaliło!...
Dziewczyna zajrzała do izby Dęboszowej.
— Gdzież ta pani jest? La Boga, to pani gospodyni nie słyszom?.
— Słyszę, ino przecie ogarniam się krzynę. Akurat jęłam