Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nasz synek dwuletni także został, na gospodarce, w Słowohorze — pochwaliła się Dada Strzelecka. A to co za chłopczyk? To może ów Tomek, o którym pan opowiadał — spytała Dębosza.
— Tak, to on. Tomek, chodźże prędko, przywitaj się.
Ale chłopiec zadyszany, na widok obcych mu pań zmieszał się okropnie. Podniósł chabrowe oczy na Dębosza i wyszeptał:
— Ja myślał, że to pani dziedziczka z Kromiłowa. Toć ma przyjechać do nas...
Cień przeleciał przez twarz Andrzeja.
Tomek ukłonił się onieśmielony, ale uściskany nabrał odwagi a już z Joasią i Cisiem poszło bardzo gładko. Przybył jeszcze brat Andrzeja, uczeń siódmej klasy, Wojtuś Dębosz. Jako najstarszy z młodszej kompanji objął odrazu ster i z Cisiem Pobogiem, Joasią i Tomkiem chcieli wędrować do ogrodu ale Dęboszowa zaprosiła do stołu. Śniadanie przeszło na wesołej pogawędce. Dęboszowa rozlewała kawę, mleko, krajała razowy i biały chleb, podawała masło i ser z kminkiem, szynkę, rozmawiając przytem swobodnie z gośćmi, którzy jedli z apetytem, opowiadając wrażenia z podróży.
— Jakie ładne są Zagórzany — mówiła Teresa Pobożyna. — Taka prawdziwa wieś i taka kulturalna. Słysząc od męża o pańskim domu same zachwyty a potem od Jurka, naparłyśmy się obie z Dadą, aby poznać siedzibę państwa. Jedziemy ze Sławohory, gdzie już jesteśmy od tygodnia!... Ale to szalony kawał drogi.
— Mamuś, z Krąża jeszcze dalej — odezwała się Joasia, błyskając wesoło oczami ku bratu. — Bo ja się z Cisiem założyłam, że od nas dalej do Zagórzan i chcę wygrać.
— Już wygrałaś — odrzekł Roman Pobóg — do Krąża dużo dalej.
— Aha! A co! widzisz Ciś!