się nasycić widokiem ludzi, którym dane było mieć... naprawdę swój dom i rodzinę.
Uściskały się w milczeniu. Kasia może pierwszy raz w życiu odczuła tak silnie brak rodzinnego szczęścia. Dada zrozumiała ją wybornie. I pod wpływem tego uczucia spytała nagle, niespodziewanie.
— Czy pani była zaręczona z panem Andrzejem przed poznaniem swego męża?....
Fala krwi uderzyła na twarz Kasi. Poczuła się jakby zdradzona.
— Nie! — odrzekła, nie patrząc na Dadę.
Strzelecka zmieszała się.
— Przepraszam panią, ale widziałam dziś na biurku pana Andrzeja fotografję waszą koleżeńską i tak mi się zdawało...
Kasia milczała, lecz w duszy jej powstało nagle pytanie nigdy poprzednio nie istniejące.
...Gdybym nie poznała Wara czy byłabym teraz żoną Andrzeja?...
Nie znalazła w sobie ani zaprzeczenia ani nie chciała pytania tego rozwijać... lecz nie było ono dla niej przykre i nie było zbyt obce. Chcąc odwrócić uwagę Dady od siebie, Kasia zawołała na Tomka i zaczęli razem rwać gałęzie kaliny z krzaków rosnących gęsto na wysokim brzegu rzeki, obsiane już gronami czerwonych jagód.
Wtem ozwały się dźwięki harmonji i głośne wołania Strzeleckiego.
— Prosimy do nas, pani Kasiu, Dado, prosimy.
Z naręczami kaliny Kasia, Dada i Tomek poszli spiesznie w stronę grupy mężczyzn i dzieci. Oczom ich przedstawił się szczególny widok.
Na wzgórku nad rzeką siedział jakiś suchy, zwiędły człowieczek i z nadzwyczajną brawurą grał na ogromnej harmonji, kiwając się na obie strony i wykonując zabawne rzuty głową, jakby akompanjament do swojej muzyki. Na twardym zaś
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.