Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/190

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówił jeszcze o kierunkach oświaty i przygotowaniu młodzieży do przyszłych prac społecznych. Potem Strzelecki zabrał głos przedstawiając konieczność rachunkowości i dobrej administracji w rolnictwie, wreszcie proboszcz podniósł kwestję ochron, zaniedbanych których niezbędność po wsiach stwierdził dowodami. Wtedy odezwał się gospodarz najpoważniejszy wiekiem i bardzo szanowany, Piotr Ziółek.
— Toż o tem cięgiem myśli i gada nam Jędrek Dębosz. Ale siła złego na jednego, żeby wszystkiemu odrazu podołał. Wojciechowa nawet do siebie kazała przychodzić małym dzieciokom, bawiło się to to u nich w obejściu a ogrodzie całe dnie bez czas, kiej matki bywały na robocie. Ale gdzieżby ta ludzie wszyćkiego nie popsuli. Dyć to zwyczajna rzecz. Zaczęli zaro gadać co każdy ma swojom chałupę la swoich dziecioków i co łaski niczyjej nie potrzebuje. Tak ci doskwierali a doskwierali sobie samym, aże i dziecioków przestani posyłać do Dęboszów. Ot, i po staremu wala się to to po drogach samo, zasmolone przez opieki i co ta z tego?... Nieraz to już bywało, że co mniejsze to konie stratujom abo zalezie do rzyki i po nim, a co starsze to niejednego nieszczęścia przyczyną, jak łońskiego roku, kiej Kowalczyka chałupę spalił pędrak co do ognia się dorwał.
— Przy szkole taką ochronę możnaby urządzić — rzekł ksiądz.
Nowos machnął ręką.
— Nie pozwolą abo na ochronkę abo na to, żeb proboszcz czasem dzieci odwiedził. Tera je tak! Choć i ta nasza nauczycielka panna Janiela. Niema co, porządna je panna, ale dopiero od niedawna jakości w Boga uwierzyła. Przódzi niedowiarek był i dzieciokom to samo w łepetyny kładła — a to już grzech! Dopieroj kiej zobaczyła, że nasz pan Dębosz do kościoła chodzi i gadał z nią o tem dużo, tak i zmieniła się chwalić Boga.
Cisak odchylił głowę w tył i zaśmiał się głośno.