Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

stoliku, pod dużym parasolem w błękitne i żółte pasy. Parasol na wysokim kiju rzucał cień lekki na stolik i na stalugi, przy których Kasia Zebrzydowska nakładała farbami rysunek, przedstawiający dwór kromiłowski, widoczny zdaleka, z poza kwietników. Obok siedział Tomek Kostrzewa rozpromieniony, lepił z gliny konia z dżokiejem, patrząc na piękną rzeźbę w marmurze stojącą na stoliku.
Jasna czupryna chłopca spadła mu na czoło, oczy świeciły blaskiem szczęścia i zachwytu. Był pochłonięty pracą, oddany jej, wyglądał jak w ekstazie. Zebrzydowska często spoglądała na chłopca uważnie, badając postępy jego roboty. Zaciekawił ją ten domorosły artysta, widziała w nim zapał i talent. Odczuwała iskrę Bożą, ukrytą, ale wyłaniającą się już wyraźnie z popieliska jego bytu i warunków. Wykończając swój rysunek myślała o tem, jak kształcić Tomusia, jak zrealizować powzięte postanowienie, by temu chłopcu dać możność wykorzystania talentu. Zapaliła się do tej myśli, lecz rozważała trzeźwo, czy podoła zadaniu tak, by doprowadzić ideę swoją do końca, by zrobić z Tomka artystę, o ile jest nim istotnie i o ile talent jego będzie się rozwijał twórczo. Ale czy wytrwa w postanowieniu? Nic jeszcze chłopcu nie mówiła o swych planach. Tymczasem wzięła tylko Tomka do ogrodu jako jednego z ogrodniczków i po kilka godzin dziennie pozwoliła mu oddawać się ulubionej pracy lepienia i rzeźbienia z drzewa. Dostarczyła mu materjałów potrzebnych, dawała modele a on wyczekiwał godzin pracy wdzięczny i radosny. W ogrodzie pracował, grabił, zwijał się jak mógł, zaprzątnięty jedynie myślą o swych lepiankach i wycinaniach z drzewa. Marzył o nich w dzień i śnił w nocy. Gdy zbliżała się godzina oznaczona, był już zawsze dużo wcześniej na stanowisku i zabierał się do roboty gorączkowo.
Kasia, widząc zapał chłopca pozwalała mu dłużej zajmować się jego robotą, co go uszczęśliwiało. Wolał to, niż czytać przed panią, gdyż dukał niemożliwie i wstydził się tego, bo