przegonach z polotną wodą-siostrzycą. Warkot gotującego się kipiątka rzeki, ryk pojedynczych zakosów zaborczej wody walącej w głazy na środku koryta, sprawiał wrażenie potęgi niezmożonej i nie ujętej w żadne okowy. Bystry Dunajec nie znosił oporu. Grzmiał dumny i rozhuśtany rozkoszą istnienia, w tych czarnych zagłuszach leśnych, wśród świerków olbrzymich i jedlin, wśród wieżyc skalnych, popod zamczyskami spiętrzonych nagich turni, pośród stromych kamieniołomów o czarnych głębokich źlebach, po piargach zsuniętych z wyżyn, bruzdami ostrych okrzosów aż do jego dostojnych stóp... Z miejsca swego poczęcia, z tej kolebki niebosiężnej rzeka pędziła niespożytą przemocą ku dalekiemu celowi. Niosła mu w darze siłę twórczą niespętaną i swoją niepodległość.
— To obraz Dębosza — szepnęła Kasia zapatrzona w Dunajec gorejącemi oczyma. — To obraz jego i jego współbraci. Niosą w przyszłość Polski dopływ swoich sił mocarnych, swój temperament, swój niezłomny hart i nieokiełznany pęd ku nonym widnokręgom, by żywotną swą potęgę zjednoczyć we wspólnym celu wielkiej idei narodowej. Nic i nikt nie powstrzyma żywiołu, który gnany rozmachem, wolą i instynktem dąży ku zdobyczom coraz nowych placówek. Jest zaborczy, jest szalony, ale jest żywy i prze naprzód organiczną koniecznością tworzenia nowych zastępów w nowym światobycie.
— Ten nurt to on, ten pęd to on i ten żywioł i to piękno — zawołała Kasia i wyciągnęła ramiona do rzeki. Ogarnęło ją nagle bezmierne pragnienie jakiegoś pędu, szału, jakiejś radości i krzyku. Poczuła swobodę swego istnienia, wolność dla własnych czynów. Zdało się jej, że ogarnęły ją ramiona silne, że wsparta na piersi męskiej pełnej mocy i hartu zwierza wszystko o sobie i razem bieży w ten nurt Dunajca rozhulany, groźny a taki nęcący. Dunajec ich porywa razem ku nowym szlakom.
Kasia sprężyła ramiona, jakgdyby objąć chciała całą rzekę
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.