— I mówiłam, że jedyną ozdobą mego życia jest Tomek. Wybacz, zadałam kłam samej sobie.
Wtem usłyszeli głos Tomka.
— Proszę państwa, jak się nazywają te kwiaty?
Podbiegł prędko trzymając konia za uzdę i pokazywał zdaleka dwa szkarłatne kielichy kwiatów. Ujrzawszy Kasię w ramionach Dębosza, stanął oniemiały, bezradnie, pociągany przez szarpiącego się konia.
— Przywiąż go przywiąż do drzewa i chodź tu do nas — zawołał Dębosz wesoło, głosem jeszcze wzburzonym.
Tomek prędko spełnił polecenie. Zbliżał się patrząc na nich szeroko otwartemi oczami.
Andrzej pochylił się do niego.
— Ucałuj nas teraz razem, Tomek. Pani będzie moją żoną i już będziemy naprawdę razem.
Chłopak z okrzykiem szalonej radości rzucił się na szyję obojga, łącząc ich w jednym uścisku i wołał zdyszany:
— To i w tej Szwajcarji będziemy także razem?...
— Nie, tam odwiedzimy ciebie od czasu do czasu. Ale ty będziesz już teraz do naszego domu przyjeżdżał — rzekł Dębosz patrząc na Kasię wzrokiem, w którym był cały ogrom szczęścia.
— Do naszego domu — powtórzyła z uczuciem i pochyliła się nad Tomkiem jak matka.
— Ach ty, drogi nasz artysto!...
Kuchary 1930 r.
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/235
Ta strona została uwierzytelniona.