miałby gliny pięknej, tylko zwykłą, z glinianki brudnej wziętą. I nie byłoby tych figur różnych, które mu pani przynosiła i nie gadałby z nią i nie widział jak ona maluje domy a pałace.
Książki mu dawała. Były w nich malowane figury cudne, rzeźby i posągi. Tomek od przytomności odchodził, patrząc na nie. W innych były zwierzęta, ptaki, kwiaty, a jeszcze w innych historyczne obrazy. Książki te stały się dla Tomka ewangelją. W szkole lubił najlepiej historję, słuchał z zajęciem wielkiem wykładu nauczyciela i sam ją sobie potem dopełniał wyobraźnią. Widział jak Krakus zabija smoka, słyszał ryk bestji, widział posokę na maczudze Krakusa. Widział we snach Wandę, rzucającą się do Wisły i zdawało mu się, że każdy rys królowej mógł wyrzeźbić, jakby na nią patrzył.
Już minęło sześć tygodni, jak Tomek chodzi do dworu i już nie rozumiałby teraz dawnego życia, przy pasieniu gęsi. A jednak mniejszą miał teraz swobodę, niż dawniej, kiedy to od wczesnej wiosny do późnej jesieni wałęsał się po polach i lasach. Nauczyciel dowodził zawsze, że z Tomka Kostrzewiaka nic nigdy nie wyrośnie mądrego. Dobre i słodkie dziecko, ale niezdara. W zimie demoralizował uczniów w szkole, wedle opinji nauczyciela a na wiosnę choćby go przywiązać to ucieknie albo się rozchoruje z tęsknoty za polem i słońcem. Od małego dziecka dla Tomka domem i szkołą przez większą część roku była natura. Zżył się z nią, zbratał i kochał nadewszystko. Ale teraz przy umiłowanych swych pracach, we dworze, obok Zebrzydowskiej, nie tęsknił za dawnem życiem. Przeciwnie lękał się, by nie powróciło. Więc wróżby Marcychy przeraziły go i szczerze zgnębiły. Długo w nocy nie mógł zasnąć na swojej miedzy, ciężko wzdychał, wiedząc już od służby we dworze, że jaśnie pan przyjedzie. Zasnął potem kamiennym snem i oto przespał świt...
Tomek zerwał się z pościeli traw. Patrzył na jutrzenkę jakby wyrzucając tej złotej łunie, że go nie obudziła.
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.