Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.

Przez parę dni oddzielających ją od upragnionej chwili, młoda kobieta była czynniejsza jeszcze niż zwykle. Wrażenie wyniesione z listu Mohyńskiej przykre na razie osłabło prędko i wreszcie zanikło zupełnie. Kasia myślała tylko o tem, jak uprzyjemnić powrót do domu Warowi. Chyba odczuje wszystkie jej starania najdrobiazgowsze i odgadnie, że robione były z myślą o nim. Dwór cały, pokoje, łazienkę, ogród, stajnie, wszystko się odświeżało. Wszystko miało wygląd odświętny. Spiżarnia zapełniła się smakołykami, zastosowanemi do gustów Wara. Kucharz otrzymał polecenia wyłączne. W sobotę rano Kromiłów przedstawiał się godowo, weselnie. Dzień był jasny, upalny, przepojony błękitem i złotem. Kasia ubrana biało, świeża jak maj niosła właśnie z ogrodu kryształowy koszyk napełniony czarnemi wiśniami, których emaljowa glazura zdawała się tryskać nadmiarem soku, gdy zdaleka zawarczała trąbka samochodu wysłanego na kolej.
— Jadą!
Hamując wrażenie, wyszła na spotkanie męża.
Oparła się o rzeźbioną balustradę wysokiego ganku i patrzyła na wtaczającą się w bramę wielką limuzynę. Na przedniej szybie słońce rozpryskiwało tysiące iskier jaskrawych. Limuzyna znikła za kępami krzewów, ukazała się na skręcie, błysnęła lakierami, znowu się zanurzyła w skupinach białej spirei i wreszcie w całej paradzie, cicho jak po sznurku podsunęła się pod wysokie schody podjazdu.
Lokaj z głębokim ukłonem chciał otworzyć karetę, gdy nagle szarpnięto drzwiczki i ukazał się w nich Krystyn Zahojski.
Ujrzawszy siostrę uniósł czapkę nad głową i jął wchodzić na schody dość wolno. Parzył na Kasię z nieokreślonym uśmiechem, ale ona wlepione miała oczy w limuzynę odsuwającą się cicho od podjazdu.
Krystyn stanął przy niej. Spojrzała na niego jakby z za mgły.