ruszka. Z pod czarnego beretu błyskała srebrna kępka włosów, oczy jasne, jak u dziecka niewinne patrzyły wdal wodną. Stary gondoljer przyzwyczajony był już do zadumy swojej młodej pasażerki. Opowiedział jej już wszystko, co miał do opowiadania. Woził ją wszędzie, gdzie chciała i gdzie sam uważał za stosowne. Wyśpiewywał sennym głosem cały zapas swoich pieśni i niczem nie rozruszał tej młodej a samotnej pani, w której oku gazelli czaił się ból. Miała widocznie jakąś truciznę w sercu. Gondoljer to odczuł i także zamilkł. Tylko, gdy mijali inne gondole, wołał stereotypowe ho, ho, ho! będące niby echem takich samych nawoływań jego kolegów. Łódź wypłynąwszy z poza ogromnego masywu klasztoru i kościoła St. Giorgio ślizgała się lekko jak mewa, dążąc wprost przed siebie ku Piazzecie. Kasia Zebrzydowska utkwiła oczy w koronkowej fasadzie pałacu Dożów. Tam na balkonie stawała z Warem. W księżycowe wieczory patrzyli na przestrzeń lagun i morza, drgającą w blaskach błękitno srebrzystych... Ale milszem było dla nich wtedy wpatrywanie się w swoje oczy i wsłuchiwanie się w tętno własnych serc...
Dawno, jak to już zdaje się dawno, a jednak dwa lata zaledwo...
Słoneczne południe przypomniało Kasi żniwa w Kromiłowie. Zapachniały lipy miodnem, dusznem tchnieniem, gdzieś jakby brzęczały bursztynowe pszczoły, ciężarne słodyczą. I woń skoszonego zboża i łan złoty zaszumiał.
Buchnęła tęsknota do serca gorącą falą i przez migawkowe skojarzenie wrażeń i wspomnień nasunęła się pamięci jasna główka pacholęcia, pochylona nad bryłką gliny. Tomek! Został w Kromiłowie pod opieką kucharza, który lubił chłopca. Miał zapas gliny, narzędzia różne, modele, do ulubionej pracy.
W oczach Kasi wpatrzonych w Palazzo Ducale — zamigotało. Gdyby Tomek widział cuda Wenecji! te gmachy przepiękne, freski, obrazy, posągi. Może wtedy talent jego wyłaniający się nieśmiało zabłysnąłby twórczo.
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.