Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/54

Ta strona została uwierzytelniona.

dwoje rodzeństwa, jak prawdziwi przyjaciele. Kasia pod wpływem jego serdeczności, sama nie wiedziała, jak i kiedy zwierzyła mu swoją mękę i swój zamiar wyjazdu do Neapolu.
Wyznanie jej sprawiło na Andrzeju ogromne wrażenie, lecz nie było dla niego rzeczą nieprzewidzianą. Gdy dał jej to delikatnie do zrozumienia, zdziwiła się, uczuła się nawet dotkniętą.
— Skąd pan mógł przeczuwać moje przyżycia, wszak pan męża mego nie znał.
— Jednakże dla mnie większą niespodzianką było zamążpójście pani, tak nagłe, niż obecna... sytuacja. Państwo oboje pochodzicie z tej samej sfery, ludzi możnych i świetnie urodzonych, ale pani charakter, pani usposobienie, pani ideały tak się bardzo wyodrębniają od indywidualnych cech pana Zebrzydowskiego, że nie można było wątpić, iż przyjść musi chwila obecna.
Kasia milczała.
Siedzieli na ławce pod kolumnami pałacu Dożów. Oczy młodej kobiety zanurzone w roztoczy lagun przyćmiły się chmurą niechęci z powodu jego słów. Uczuła leciutkie drgnienie nagłego niezadowolenia, że wszczęła tę rozmowę.
Dębosz odgadł jej myśli. Brwi zsunęły mu się na czole. Rzekł trochę głuchym głosem.
— Daleki jestem od analizowania psychiki pana Zebrzydowskiego i... nie mam do tego prawa. Ale psychika drogiej koleżanki, którą znam i wysoko cenię, to co innego i do zrozumienia jej mam prawo, prawo przyjaciela bardzo oddanego.
Umilkł na moment, poczem mówił znowu, patrząc jasno w oczy Kasi.
— Pan Zebrzydowski urokiem swoim, bo zdaje się, że to się tak nazywa, nagiął pani duszę i serce do siebie, poprostu zasugestjonował panią. Pod wpływem tej narkozy pani dała się nagiąć jego woli. Ale pani nie złamała się i pani się nie złamie, bo to nie leży w jej charakterze. Pani się już ocknęła, tylko