Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/70

Ta strona została uwierzytelniona.

pieca w hallu, w którym Jurasek kazał mu pilnować ognia. Pacholę przykucnęło przy kaflach i zalane łzami słuchało dochodzących z poza drzwi spazmatycznych wykrzyków „złej pani“.
— Tyś mu przyniosła nieszczęście! Tyś zakała naszej rodziny! Dlatego, że Pochleby nie przedstawiają już wartości, wypędziłaś męża z domu!
— Beti! Beti!
Ale głos hrabiego zginął w tym zgiełku słów i wykrzyków.
Krystyn rzucił się oburzony, lecz Kasia znowu zatrzymała go ręką i powstawszy bardzo blada zwróciła się do świekry.
— Więc ja „latam“ zagranicę i „wypędziłam“ z domu męża. Teraz powiem po co jeździłam do Neapolu, dokąd wysłane były ostatnio pieniądze dla Wara. Oto chciałam zatrzymać go, łudziłam się, że może go ocalę. Ale War... syn... pani wyjechał do Egiptu ze swoją kochanką.
— To kłamstwo! Kto ci to powiedział?...
Kasia wyprostowała się dumnie.
— Sama byłam świadkiem, gdy odpływali, War i... tamta, margrabina Rimaldi. Ona zapewne nie będzie zakałą waszej rodziny. Proszę się postarać o rozwód, ja trudności robić nie będę! Ustąpię.
— Masz tobie! — zawołał hrabia, ujrzawszy jednocześnie żonę swoją we drzwiach.
Hrabina Mohyńska w szlafroku, w przekrzywionym czepeczku na głowie rzuciła na panią Beatę piorunujące spojrzenie.
— Nie masz wstydu i ambicji, Beato, rzucać kamieniem na Kasię w jej domu, za swego syna, nicponia! Kasiu, chodź ze mną!
Wzięła za rękę młodą kobietę trzęsącą się z obrazy i łez, które teraz dopiero falą zalały jej oczy.
Krystyn wybiegł także, zgrzytając zębami i przeklinając