ona musi? Może jej zresztą rodzina własna nie pozwolić na zgubę Kromiłowa.
— Bo on się za biednie ożenił — wybuchnęła z nową pasją.
— Masz tobie! Otóż konkluzja znakomita!
— Taki War mógł zupełnie inną zrobić partję. Cóż ona przedstawia ta Kasia? studentka!
— Dla ścisłości powiedz inżynier, architekt dyplomowany.
— To mi nie imponuje! Madrygały!
— Wiem, imponowałyby ci więcej dolary, w kabzie jakiej wieprzarzówny. Kromiłów to nie byle co, jak go zabraknie, gagatek pójdzie na szmelc. Kto wie, czy nawet już nie jest na tej drodze.
— Któż to jest ta margrabina, jakże ona? Rimaldi?... Bardzo dobra rodzina, chyba włoska. Czy ona, ta Kasia, istotnie udzieliłaby mu rozwodu?... Byłoby najlepiej. A ta margrabina, wdowa, czy mężatka, czy może rozwódka?...
Hrabia znowu przystanął i patrzył na siostrę długo z obrzydzeniem wyraźnem.
— Auguste! zwarjowałeś! Cóż tak na mnie patrzysz? Nie możesz się chyba dziwić, że chcę najlepiej dla Wara... Chyba on mnie więcej obchodzi niż... Zahojska.
— Obchodzi ciebie tylko i wyłącznie twoja własna osoba. Bo co do Wara, to on sam na siebie już wyrok wydaje. Cała niedola położenia spada na nieszczęśliwą Kasię. O tem, że on złamał jej życie nawet nie pomyślisz. Jesteś wstrętną egoistką!
— Oszalałeś! Ach to niecne jest, to okropne. Idź sobie ode mnie! Szarpiesz moje nerwy. Ja...
Hrabia wpadł w furję.
— Ja! ja! ja! moje, dla mnie, o mnie... a w dowód wielkiej łaski War i to tylko dlatego że daje ci rentę. Teraz już nie War, Kasia daje ci rentę! Jesteś... jesteś — krztusił się w pasji najwyższej — jesteś, byłaś i zostaniesz kukłą!... Starą kukłą!...
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/72
Ta strona została uwierzytelniona.