duże biurko, szafę z książkami, stół na rysunki, różne plany i nowe gazety. Był tu także kominek dający zarazem ciepło małej alkowie, gdzie mieściła się wanna, umywalnia i szafa na ubranie. Z jednego okna tego pokoju widać było nieduży trawnik, oddzielony sztachetką od drogi wiodącej na podwórko i bramę, do której szło się ścieżką żwirową wprost z ganku wspartego na kamiennych schodach. Po bokach trawnika rosły krzewy bzów i jaśminów, przy bramce puszyste świerki. Ten sam trawnik ozdobiony krzewami zawracał przy prawym węgle domu i otaczał domostwo, rozszerzając się potem w ogród około morga ziemi, dającej pożywienie kilku gatunkom drzew owocowych, starannie pielęgnowanych. W głębi ogrodu widniały ogromne lipy i czerwieniły się ule sporej pasieki. Drugie okno pokoju Dębosza pozwalało patrzyć swobodnie na drogę wiejską odgrodzoną od domu sztachetkami i trawnikiem, na którym uwydatniały się miejsca przeznaczone na kwiaty letnie. Przy samych sztachetach rosły świerki. Z drugiej strony ganku, pod oknem Dęboszowej, duża stara lipa, osłaniała dach opieką swych rozłożystych gałęzi. Dworek ten był już obmyślony i zbudowany przez Andrzeja Dębosza, z uwzględnieniem potrzeb kulturalnych. Miał kanalizację, wentylatory i był dziwem nietylko wsi Zagórzan, lecz i okolicznych wiosek.
Dęboszowa matka kochała ten dworek, jako że pobudował go jej syn i przystrajała wnętrze domu ze szczególną troską o każdy drobiazg. Przyniosła teraz ze świetlicy do pokoju Andrzeja dwa kaktusy czerwone jak płomień i ustawiła je na biurku. Oczy jej padły na dużą fotografję, stojącą pośrodku biurka tuż pod oknem. Była to grupa koleżeńska studentów z architektury. Dęboszowa odszukała podobiznę syna. Stał w pierwszym rzędzie zaraz za krzesłem, na którym siedziała młodziutka urodziwa panna. Andrzej pochylony ku niej coś do niej mówił, ona go słuchała i tak uchwycił ich fotograf.
Dęboszowa uśmiechnęła się mile. Wiedziała, że to jest
Strona:Helena Mniszek - Magnesy serc.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.