Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/109

Ta strona została przepisana.
XVIII.

Towarzystwo rozpełzło się, jakby przytłoczone. Hrabia Korski zbyt pospiesznie odjechał do Ciągini, nazbyt skwapliwie siadał do powozu. Miało to być rodzajem manifestacji, ale wyglądało raczej na ucieczkę. Wszyscy odetchnęli lżej.
Pan Wojciech Paszowski wołał tubalnie do ks. Janusza.
— Księżulku, panie mój, dobrodzieju, to już nas wszystkich powywieszaj, bo dalibóg nie ja jeden zrobiłem ten huczek, a w dodatku, do wszystkich aniołów niebieskich i ziemskich, należało się, panie mój.
Proboszcz z zafrasowaniem tarł dłonią czuprynę.
— Et! — Biskupa zalterowaliście mi, panowie, znerwował się. Bo i pewno, taka przykrość.
A w duchu pomyślał:
— Za dużo im dałem win i za mocnych.
— Cóż pasterz mówi?
— Nic, modli się.
— To i dobrze! Niech się panie wymodli, nie zawadzi. A może wyprosi u Boga upamiętanie na starość dla tego, panie, tuza, co to gębę ma polską ale w niej hadko. Że też to te wszystkie głośne zaszczyty i te stroje pozłociste, białe pantalony tak we łbach przewracają. Tfu.
Podszedł do rozmawiających pan Turski, ojciec.
— Mówicie o Korskim?
— Hm! Biskup nam się gotów rozchodować, bo bardzo się wzruszył, rzekł ksiądz.
— A nas chce proboszcz powywieszać — skarżył się Paszowski. Alem go nastraszył, że drzew w ogródku nie starczy, chyba nam Korski wybuduje szubienicę — u siebie w Ciągini.
— To już najwyżej trzeba by powiesić Denhoffa i... mego syna, bo oni głównie...
— Dobry i pan Wojciech z temi „bałwanami“ i „lojalnemi mundurami“. On dał początek.
— I! I bez niego to samo by zaszło.
— No, widzieliście państwo coś podobnego? Dalibóg, proboszcz chce mnie powiesić. Osobliwość! do wszystkich aniołów niebieskich i ziemskich.