Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/113

Ta strona została przepisana.

Kula przekomarzała się z Gustawem Korzyckim, Marjan i Maryla siedząc na drabinie, jak ptaki na gałęzi, śpiewali na szerokie rozłogi, a właściwie do swych własnych dusz stęsknionych. Pani Ama szczerzyła zęby do wszystkich kleryków po kolei, aż Bolesław Osinowski wskazał jej czarnego jak cygan księżyka, ubranego w białą damską pelerynę, schwyconą na prędce, i rzekł protekcjonalnie.
— Tego polecam, do flirtu jedyny; włoski temperament.
— Skądże pan wie o tem?
— Widziałem go przy robocie — z największą powagą odrzekł Osinowski.
Pani Ama trzepnęła go białym szalem, w który Bolesław zamotał się tak starannie, że z trudnością go odmotano.
Irena Turska rozmawiała z Denhoffem, nadąsana zaś Dorcia przysunęła się do Ziuli i pana Rymszy i zaczęła świdrować oczyma jak gwiazdy w piwnych źrenicach tego młodzieńca. Robiła to trochę, na złość Ryszardowi, może i w celu przywabienia do siebie sympatycznego banderzysty. Ziula struchlała, gdyż Dera była niebezpieczną w rywalizowaniu, jej oczy świeciły zbyt jasno i urok dziwny nazbyt widocznie ją otaczał.
Rozgniewana Ziula, chcąc się zemścić na swój sposób, zawołała głośno do Denhoffa.
— Panie Ryszardzie, proszę śpiewać „Lach tam ti dy ry bum“, prosimy wszyscy.
Jakoż wszyscy podchwycili prośbę prócz Dory. Ona nie cierpiała tego śpiewu, gdyż Denhoff mniej korzystnie wyglądał wykonując go i stawał się komikiem bawiącym publikę. Ale teraz Dorcia zacięła wargi i milczała.
Denhoff nie zaprzeczał naleganiom, więc zabrzmiał śpiew przewlekły, utrzymany w akcencie żydowskim, w tonie majufesu:

„Niech kto sobie co chce gada
Lach tam ti dy ry bum,
Bo co kadryl to parada
Lach tam ti dy ry bum“.

Klerycy zanosili się od śmiechu. Dorcia zła na Ziulę i narzeczonego zaczęła coraz żywiej spoglądać na Rymszę. Widział wszystko Kocio Leśniewski, drażliwy na punkcie Ziuli, więc zachwycony Dorcią i jej taktyką, śmiał się do Ziuli białemi zębami, czupryną, jak wiechą i szablonowym, wiekuiście tym samym pochyleniem ciężkiej główki na prawe ramię. Radował się, że Rymsza jest już zakwestjonowany, bo o Dorci mówiono jak o Anusi Borzobohatej Krasieńskiej „jej dwudziestu czterech godzin dość“.
Po odśpiewanym majufesie, Ira rzekła do Ryszarda, tak jednak by nie słyszano.