Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/119

Ta strona została przepisana.

Wtem zbliżyła się ciężka, brzydka postać panny Balbiny Tulickiej. Jej oczy wybladłe, spływały na policzku po obwisłych, czerwonych powiekach dolnych. Złe, chytre źrenice kąpały się w gęstej wilgoci łzawej. Przemówiła ochryple do całej gromadki mężczyzn.
— Czy panów trzeba ośobno prosić, każdego ośobno? Hrabia siambelan i mój brat senatorowicz robią już honory domu. Czekają zbyt długo.
Paszowski skłonił się sztywno.
— Dziękujemy ale... nie skorzystamy, wybaczy pani. Za wysokie są dla nas szambelańsko senatorskie progi.
Skłonił się powtórnie. W tej właśnie chwili popchnął ich tłum wychodzący z kościoła i rozsunął naturalnym sposobem.
Kocio energicznie przepchnął się przez tłok i dopadł do odchodzących panów. Złapał za ramie najbliższego Denhoffa.
— Cóż to panowie, odmówiliście hrabiemu? Sama pani dziedziczka nasza prosiła was. Jakże tak można? doprawdy! Słowo daję.
Ryszard przez ramię zmierzył go spokojnym wzrokiem i rzekł tylko, ale z akcentem.
— Mój panie łaskawy!
Kocio odskoczył.
Tymczasem Korzycki stał w otoczeniu synów i zięcia i wahał się.
— Papo, idźmy już, księża już poszli, już czas — mówił Gustaw.
— Ojcze, błagam, nie rób tego, chodźmy do doktora, on prosił — nalegał Miecio.
— Cymbał jesteś — sarknął na młodszego syna Korzycki.
Aż przemówił hrabia Skórski.
— Eee! te... te... stoimy tu jak na cenzuhowanem. Oglądają nas i sądzą. Eee... idźmy do djabła już! Dohtóh phosił i już czas.
— Co i hrabia także za tą szlachtą ciągnie? A to skandal!
— Eee! a cóż pan myślał, że ja w takich wahunkach pójdę do pałacu? Tam... eee... poszedł tylko Leśniewski... eee... te... ten... attaché Tulickiej i Perzyński. Więcej nikt. Ma foi!
— Jednak, widzicie... Perzyński...
— Eee... to... to nie hephezentacja okolicy.
— Hrabia również nie jest obywatelem naszego rejonu.
— Eee! He!
Korzycki powtórzył to samo, głośno, z pasją.
— A tak! Natuhalnie! Ja nie tutejszy ziemianin, ale poczuwam się z tutejszemi do solidarności, będąc zięciem pana.
— A ja idę do pałacu. Rozumie hrabia!