Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/123

Ta strona została przepisana.

— Pani i... inne panny zazdroszczą Dorze urody, powodzenia i.......
— I pana zapewne? Tak.
I!
— Ach jakiż pan naiwniutki, panie Denhoff — zawołała Ira i poszła w stronę domu.
Rozmowa odbywała się w ogrodzie.
Za chwilę Ryszard śpiewał przy portepjanie „Józia Grojseszyka“, potem zaś pozował stosownie do tego śpiewu a Ziula uwieczniła go na kliszy swego kodaku.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Denhoff pojechał do Olchowa. Po drodze zwracał wszędzie uwagę, bo sypał pieniędzmi rzeczywiście jak arcyksiąże. W dalszych okolicach, gdzie go nie znano, zaciekawienie było podwójne. Kto to, skąd i dokąd jedzie? Zaczepiano jego służbę, ale Denhoff zabronił mówić o sobie dla większej sensacji. W mieście, w którem się zatrzymał dłużej, wysłał całą służbę do kinomatografu, sam zaś siedział w restauracji, pił szampana i pisał na stoliku notatki z podróży, jakby w swym gabinecie. Spoglądano na niego ciekawie, restaurator kłaniał się bardzo nisko, kelnerzy chodzili zgięci we dwoje, prawie na czworakach. Wzięto go tu za angielskiego milorda, podróżującego incognito. Ale jakiś tęgi obywatel miejscowy, zniecierpliwiony szczególnem zainteresowaniem całej sali, rzekł niezbyt cicho.
— At! zaraz ma być milord. Facecja! może jaki Rotschild, albo jego sekretarz, badający pod tutejszym zaborem interesa „naszych“.
— Co znowu! Pan nie zna angielskiego typu — zaśpiewała jakaś panienka bardzo Denhoffem zajęta.
— A pani skądże znawszy dokumentnie angielski typ?
— Ja się nie mylę. To jest napewno anglik i ktoś znaczny.
— At! Wielki mi rarytes!
Denhoff słyszał rozmowę, był zły, postanowił zaimponować i zaciekawić jeszcze silniej.
Zawołał głośno do starszego kelnera.
— Proszę dowiedzieć się w hotelu, czy służba moja wróciła z teatru. Niech siodłają konie i będą gotowi. Jadę na całą noc.
Lokaj dotknął prawie czołem kolan i wybiegł szybko.
Scena ta zrobiła wrażenie. Mówi po polsku, najczystszym akcentem i zupełnie poprawnie.
— Jakiś polski magnat — szeptano — nie Rotschild, ani anglik?
Nastąpiło pewne rozczarowanie. Bo taka już natura ludzka, że co obce to najpiękniejsze i najciekawsze.
Denhoff zapłacił duży rachunek kilkudniowy, ale napiwki rozdane służbie wzburzyły miejscowego obywatela. Widząc