Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/144

Ta strona została przepisana.
XXIII.

Denhoff znowu wyjechał do Olchowa, tym razem amerykanem, zaprzężonym w cztery cugowe angliki. Dziwiono się powszechnie, że październikowe, rozkwaszone drogi, nie zraziły odważnego młodzieńca. Ale on mówił tajemniczo, że w obecnym stanie rzeczy, woli mieć z sobą własne konie. Ponieważ oczekiwano wypadków ważnych, więc przedsiębiorczość Denhoffa była dość zrozumiała. W Olchowie Ryszard zastał Osinowskiego, który występował już wyraźnie jako konkurent Ani. Ona nie okazywała wcale zachwytu, lecz będąc z natury bardzo szczerą, bez odrobiny obłudy lub przebiegłości, postanowiła nie trzymać Bolesława w szachu, ale odrazu przeciąć jego nadzieję, nie narażając na odmowę kategoryczną. Wprawdzie starsze panny, dyplomatki życiowe, radziły Ani, aby nie zrażała go, niech bywa i stara się, bo cóż to szkodzi? jeden konkurent więcej, to tylko chluba dla panny... Jednakże takie metternichowskie postawienie kwestji nie trafiało dziewczęciu do przekonania, wolała inne wyjście, zgodniejsze z jej szlachetną naturą; na wszelkie tego rodzaju machinacje Ania patrzała ze wstrętem i była na to za młodą. W sprawie tej użyła za pośrednika Denhoffa, który w jej imieniu uświadomił Osinowskiego, że niema szans. Rozmowa, wielce drażliwa dla obu stron, odbyła się wieczorem. Denhoff, jako przyszły szwagierek Ani, spełnił jej polecenie skwapliwie, bo nie był zwolennikiem Bolesława, lecz delikatnie. Na drugi dzień rano Osinowski wyjechał z Olchowa. Pomimo głębokiego żalu, gdyż prawdziwie kochał Anię, przed odjazdem powiedział jej szczerze.
— Żegnam panią... na zawsze, ale... dziękuję... za pani szlachetność w postępowaniu ze mną; jestem wdzięcznym, że mię pani nie trzymała w rezerwie, jak to teraz czynią panny przeważnie. Potrafi pani ocenić osobistą ambicję i godność człowieka, i nie lekceważy tych. którzy...
Nie dokończył, bo mu wzruszenie zatamowało głos.
Odjechał, a w Olchowie wybuchła burza wśród pozostałych; wywołał ją Denhoff. Gdy bowiem wolant uwożący Osinowskiego znikł za bramą, Ryszard zawołał swobodnie.