Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/149

Ta strona została przepisana.
XXIV.

Rozmowa ojca z synem w Worczynie stawała się co raz drażliwszą. Pan Turski, odpowiednio nastrojony, przemawiał tonem, o którym mówiono w okolicy, że jest dyktatorskim. Marjan dowodził porywczo; czasem dźwięczał mu w głosie gniew, starannie ukrywany przez szacunek dla ojca, nie przez bojaźń, często płonął zapał. Obaj dążyli do jednego celu, tylko różnie określonego; ojciec pragnął syna do siebie nagiąć, narzucić mu swą wolę, syn chciał koniecznie przekonać ojca i rzecz załatwić polubownie.
Ale temperatura dysputy była już wysoką.
— Jednakże pomimo tych, „być może“... zbawiennych rad ojca, proszę raz jeszcze, aby ojciec nie płacił za mnie kary i żadnych starań nie robił w celu uwolnienia mnie od odpowiedzialności. Jestem pełnoletnim, samodzielnym i postępuję wedle własnych przekonań — mówił Marjan.
— To rzeczywiście bardzo chwalebne! Te twoje własne przekonania zaprowadzą cię do więzienia. Ogromny zaszczyt! Turski aresztowany! Tego jeszcze w naszej rodzinie nigdy nie bywało; dwór stary w Turowie będzie skompromitowany.
— Ojciec to nazywa kompromitacją? Ach tak? No, więc przed czterdziestu paru laty, dziadek mój dał początek; były nocne najścia na Turów, prowadzenie do więzienia pod sztykami... Zresztą, ja to znam tylko z opowiadań ojca; ojciec widział te rzeczy naocznie. Ja to uważam za chlubę naszej rodziny. Cenię pamięć dziada za to, że takim być potrafił.
— Tamto przebrzmiało. I to co innego! Ogólny prąd, fakt olbrzymi, pociągający całe społeczeństwo. Kto się wyłączył, tego piętnowano, największe rozumy, trzeźwe, stalowe umysły szły, bo inaczej — hańba! Wówczas rozsądek umilkł. Ale to dzisiejsze? Ten owczy pęd rozhulanych urwiszów, pod wpływem lżejszego podmuchu, ten lekkomyślny hałas bezcelowy, to ma wywoływać podobne konkluzje?... A! nigdy się z tem nie zgodzę. I na co, poco?... Czy biskup potrzebuje takich owacji, takich szopek niezgodnych z jego powagą pasterską? Czy te banderje miały mu dodać świętości wobec tłumów, nienaruszal-