Strona:Helena Mniszek - Panicz.djvu/164

Ta strona została przepisana.

i egretą prześliczny, ale także coś, tego, jak dla mnie, hm! maskarada! Najgorsze te wyloty, ciągle myślę, że mi ktoś rękawy poszarpał. Och! Qu‘en dira-t-on?! to nie dla mnie! cały strój raczej dla Marjana Turskiego, nawet dla Kocia z Połowic. Miecio, Paszowski, oto typy, ale ja w tem? C’est ridicule. Wątpię!
Istotnie wyglądał dziwnie w stroju polskim na swej postaci nowożytno brytańskiej. Nawet maskarada wymaga zgodniejszego kostjumu z oryginałem osoby.
Podano mu list. Lokaj Karol badawczo studjował swego pana i doszedł do wniosku, że szczupła twarz i binokle Denhoffa tak harmonizują z futrzanym kołpakiem i z całością sutego stroju, jakby naprzykład źrebię roczne zaprzężone do karety. Tak określił Karol metamorfozę Ryszarda. Ze zaś był dosyć śmiałym wobec pana, chciał mu oględnie wyrazić swą uwagę, ale Denhoff przeczytawszy list zbladł, zmieszał się wyraźnie i bez słowa, gorączkowo zdzierał z siebie niefortunny strój.
Na drugi dzień w Worczynie do pana Turskiego przyszedł Szczepański, miał bardzo tragiczną minę. Chłop rozejrzał się dokoła, zamknął drzwi i szepnął coś do ucha Turskiego, ten zaś drgnął.
— Nie może być?! Kiedy się to stało? czy to prawda?...
— Prawda święta, panie dziedzicu, a stało się wczoraj wieczorem. Nocowali we dworze, dziś rano przewaliło się ich tyla przez Worczyn, że no! o mnie też pytali, ale ja... ja nocuję teraz już kilka nocy w olszynie, nad rzeką, choć zimno, ale w chałupie bezemnie bezpieczniej, mnie takoż na śniegu.
— To i wam co grozi?
— Abo nie? Dyć ostrzegali znajomki, to się i bronię.
— A pan Denhoff?...
— Niema go w Wodzewie..
Turski zbladł.
— Gdzież jest? Co Szczepański prawi.
A to, wielmożny dziedzicu, pewno wzieni go ze sobą po rewizji.
— Przecieście ich widzieli, nie było Denhoffa?
— Z tymi co tędy szli to nie, ale gadają, że druga sotnia poszła na Sotów a stamtąd koleją prędko... to i Boże strzeż, gdzie on może teraz być.
— A Turów? Co w Turowie?!
— Młody pan jest, tam spokojnie, to tylko Wodzewo zajęte było, widno ktoś wskazał. Bo jeszcze i ta czerwona szmata na topoli.
— Jaka szmata?
— A to dziedzic nie wie? Pan Denhoff kazał zawiesić na samym czubku tej wielkiej topoli, kole dworu, czerwoną chorągiew. A jakże! To tak ci tam wiewa, jak pogoda to słońce na niej gra i z daleka ją widać.